24 godziny - one shot

Pairing: Larry Stylinson (perspektywa Harry’ego)
Opis: Czy dwadzieścia cztery godziny mogą ciągnąć się w nieskończoność? Harry stara się poskładać myśli po stracie osoby, którą kocha nad życie.
Od autorki: Krótki one shot, który napisałam i opublikowałam dokładnie 17 lipca 2012 roku, gdy w fandomie wrzało na temat złej passy Larry’ego. Dobrze, że ten czas minął, ufff :D Mimo wszystko zapraszam do lektury. Dziś mamy 2016 rok i czasem mi ciężko uwierzyć, że miałam takie uczucia.

~*~

Mogłoby się zdawać, że to dzień, jak każdy inny. Dla setek ludzi, których dzisiaj spotkałem z pewnością przybrał takie miano. Ale nie dla mnie. Jestem zmęczony. Zmęczony psychicznie. Mój umysł już nie daje rady. Przemierzam teraz opustoszałe ulice Holmes Chapel od czasu do czasu spoglądając w niebo. Przypominam sobie jeden z naszych pamiętnych wyjazdów pod namioty. Czuję smak Twoich ust. Czuję Twoje ciepło i bicie Twego serca na swojej dłoni. Czuję to wszystko. Powiedziałeś wtedy, że… powiedziałeś, że jeżeli znajdziemy się kiedyś w dwóch odległych od siebie miejscach, a każdy z nas spojrzy na księżyc w tym samym momencie to tak jakbyśmy byli razem. Patrzysz teraz, Lou? 

Z pewnością nie. Z pewnością nawet o mnie nie myślisz. Obstawiam, że siedzisz teraz w Doncaster na krwistoczerwonej sofie w salonie Twojej matki. Na tej samej, która służyła za miejsce naszych dawnych wyznań. Obejmujesz ręką Eleanor, która popija białe wino. Moje ulubione. Pamiętam jak Was nim poczęstowałem. Codziennie przeklinam dzień, gdy ją poznałeś, wiesz? Może i jestem egoistą, ale to nie jej świat rozsypał się na miliony drobnych kawałeczków. W salonie panuje już półmrok. Dziewczyna nie szczędzi Ci drobnych pocałunków czy muśnięć w policzki. Nawet na oczach Twojej matki. Jay jest wyraźnie zażenowana. Zawsze wolała mnie. Wiem to. Sytuacja staje się co raz bardziej napięta, ale nadal trwasz w tym stanie. Nie chcesz, aby El się na Ciebie pogniewała. Zawsze robiłeś to, co ona chciała. Prawda, Louis?

Stawiam teraz kolejne kroki na marmurowym chodniku, prowadzącym do ogromnego parku. Często tu przychodziliśmy. Pewnie już nie pamiętasz, a ja nie mogę zapomnieć. Chyba nie potrafię. Siadam na pierwszej ławce z brzegu. Wspomnienia wracają. To tutaj powiedziałeś, że mnie kochasz. To tutaj powiedziałeś, że znaczę dla Ciebie coś więcej. Czuje jak łzy napływają mi do oczu. Nie jestem w stanie tego zatrzymać. Zamykam twarz w dłoniach. Dobrze, że już jest późno. Przynajmniej nie spotkam nikogo znajomego. I tak wystarczająco dużo ludzi się o mnie martwi. Moje podkrążone oczy wiele wyjaśniają. Pytania mamy i ojczyma dobijają mnie jeszcze bardziej. Nie muszę odpowiadać. Oni wiedzą Louis. Oni wiedzą. Gemma też wie. Ale wszyscy milczą. To jak przekleństwo. To ciąży nade mną, rozumiesz? Nie umiem bez Ciebie oddychać. Nie umiem. Podczas jednego z wywiadów powiedziałem, że dopóki nie znajdę idealnej dziewczyny mam Ciebie. Kłamałem. Wcale nie chciałem nikogo szukać. Już znalazłem. Nie sądziłem tylko, że tak szybko Cię stracę. Nie sądziłem. Wierzysz mi?

Podnoszę się z ławki. Chcę jak najszybciej dotrzeć do domu. Ale przede mną jeszcze kawałek drogi. Rozmyślam. Rozmyślam o Tobie. Wspominam każde spojrzenie. Każdy uśmiech czy gest, który rozumieliśmy tylko my dwoje. Co się z nami stało Lou? Nie jestem w stanie tego wytłumaczyć. Potrzebuje Cię. Długo nie pociągnę bez twojej obecności. Pewnie się nie martwisz. Twoim oczkiem w głowie jest teraz ktoś inny. Ktoś. Nie mam ochoty nawet wypowiadać jej imienia. Dlaczego mi to zrobiłeś? Staram się poskładać myśli. Odkąd wróciliśmy z USA nie odezwałeś się do mnie. Ostatni raz miałem Cię w objęciach podczas koncertu na Ft. Lauderdale, kończącego naszą trasę “Up All Night”. Założyłeś wtedy dres. Pamiętam, że niektórzy fani byli oburzeni. Ale Ty to zrobiłeś dla mnie. Wiem to. Nie sądziłem jednak, że to będzie nasze pożegnanie. Nie sądziłem, że kontrast jaki stworzysz między naszymi ciałami będzie początkiem końca. To tak okrutnie brzmi, prawda?

Od mieszkania dzieli mnie już zaledwie sto metrów. Rezygnuję. Przysiadam na betonowym murku, który ogradza posiadłość sąsiadów i wyciągam paczkę papierosów. Tak, palę. Nikt by nie uwierzył, że ja Harry Styles zaciągam się jak profesjonalista. To przez Ciebie. Wiem, że byłbyś zły. Zawsze krzyczałeś na Zayna, że niszczy swoje zdrowie. Ale teraz jakoś mało mnie to obchodzi. Lubię być egoistą. Zwłaszcza, że już nie mam nic do stracenia. Kapujesz? Pewnie nie. Jesteś otumaniony tą miłością. Nie widzisz nic poza.. zresztą nie ważne. Odpalam pierwszą fajkę. Czuję jak dym rozchodzi się po moim organizmie. To jak ukojenie w bólu. W mojej głowie przez kolejne 3 minuty panuje totalna pustka. Nie ma Cię w niej. Dałbyś wiarę? Ale to tylko pieprzone 180 sekund, rozumiesz? Na więcej mnie nie stać. Kończę palić wypuszczając dym nosem. Przygaszam nogą żarzącego się peta i kieruje się w stronę drzwi. Delikatnie naciskam klamkę. Nie chcę nikogo zbudzić. Wchodzę do korytarza i cicho zrzucam buty. Conversy. One również mi o Tobie przypominają. Pamiętasz jak pomagałeś mi je wybierać? Ochh, nieważne. Po omacku szukam dłonią kontaktu. Chcę zapalić światło. Nagle czuję jak czyjaś ręka zaciska się na moim nadgarstku. Syczę z bólu. Jest ogromny. Próbuje się wyrwać, ale to tylko pogarsza sytuację. Czuję jak robię się słaby. W pomieszczeniu rozbłyska światło. Moją napastniczką jest nikt inny jak Gemma. Pyta gdzie byłem, nadal nie puszczając mojej ręki. Staram się nie pokazywać, że cierpię, ale zaciska silniej palce. Krzywię się. Siostra popuszcza uścisk i niespodziewanie podwija mój rękaw. ‘Znów to robiłeś’ - do moich uszu dociera jej przerażony głos. Przejeżdża delikatnie palcami po moim nadgarstku pełnym sznyt. Zauważam napływające do jej oczu łzy. ‘Nie mów mamie’ - syczę cicho, a ona tylko kiwa głową. Nie mam już sił. Każda kolejna kreska stawiana była za Ciebie no i dla Ciebie. Pewnie najchętniej wysłali by mnie do psychiatryka. A może to jakieś wyjście Lou? Może mnie z Ciebie wyleczą? Nie. Zaczynam się śmiać. Gemma jest zdezorientowana. Chcę odejść, ale ostatkami sił łapie mnie za nogawkę od spodni. Krzyczę, aby mnie puściła. Robię się purpurowy ze złości. Błagam, by dali mi spokój. Wbiegam na schody prowadzące do mojego pokoju. Zatrzaskuje za sobą drzwi i opadam na łóżko. Płaczę. Już nie daje rady powstrzymać tego potoku. Tak bardzo chciałbym Cię teraz przytulić, tak bardzo chciałbym, żebyś tu był. Ale.. ale Cię nie ma. I nie będzie, wiesz?

Mijają kolejne minuty. Moja zrezygnowana siostra udaje się do swojej sypialni. W końcu spokój. Zapalam mała lampkę, którą dostałem od Ciebie na siedemnaste urodziny. Widnieje na niej twój autograf. Twój pierwszy autograf. Dla mnie. Nie dla Eleanor. DLA MNIE. Powtarzam to w myślach. Spoglądam na biurko. Ramka. A w niej zdjęcie. Nasze zdjęcie. Gwałtownie wbijam w nią swoją pięść. Pęka szybka pozostawiając rysę na mojej twarzy. Przeznaczenie? Czyżby? 

Otwieram laptopa. Czekam, aż uruchomi się system. Sprawdzam pocztę. Same reklamy i kilka wiadomości od fanek. Nie mam na to ochoty. Nie teraz. Zwykle to z Tobą odpisywałem na te pełne uczucia i miłości e-maile. Nie ważne. W mojej głowie od ponad dwóch tygodni panuje mętlik. I chyba tylko Ty byłbyś w stanie go uporządkować, wiesz? Wrzucam link na youtube. Do moich uszu dociera kojący głos jednego z najlepszych piosenkarzy na świecie. Nagle w propozycjach pojawia mi się filmik o nazwie “Larry Stylinson - forever and ever”. Klikam. Klikam z ciekawości. Długo się ładuje, ale wreszcie smutna, ale wzruszająca melodia opanowuje moją przestrzeń. Mija zaledwie dwadzieścia sekund, a ja już płaczę. Płaczę jak dziecko. Osoba, która stworzyła to nagranie jest cudowna. Zaczynam rozumieć, że directioners są za mną, że directioners rozumieją, że Cię kocham. Nienawidzą Eleanor. Czy nasza miłość, tfu.. moja miłość do Ciebie była aż tak widoczna? Chyba nadal jest. Filmik trwa ponad dziesięć minut. Przez ten cały czas nie odklejam oczu od ekranu. Mimo, że moje źrenice przysłonięte są łzami. Loguje się na swoje tajne konto. Wpisuję komentarz z podziękowaniami. Nikt nie wie, że to ja, że to Harry Styles. Oczywiście moja wypowiedź pewnie za kilka sekund zniknie gdzieś na trzydziestej, bądź czterdziestej stronie niezauważona. Ale to nie ma takiego znaczenia. Wchodzę na Twittera. Przeglądam mentions uśmiechając się delikatnie. Fanki są na prawdę cudowne. Ale teraz nie to mi w głowie. Twój profil Lou. Patrzę na jeden z ostatnich tweetów : ’ ODWAGA ’. Czyżbyś coś sugerował?

Otwieram okienko wiadomości. Chcę coś napisać, cokolwiek. Moje długie palce wpisują trzy słowa: ’ miss u Lou ‘. Długo waham się nad podjęciem decyzji. Przecież nie ma w tym nic takiego? Po prostu tęsknię. Przecież nie oświadczam światu, że Cię kocham. Chociaż oni też to wiedzą. Naprawdę ciężko nie zauważyć. Źle wyglądam. Moja twarz traci urok z dnia na dzień. Jestem osłabiony. Prawie w ogóle nie jem. Jedynie tyle, co mama wciska mi z rana. Ludzie, zupełnie obcy ludzie zwracają mi uwagę. Tłumaczę się chorobą, przeziębieniem. Ale na dłuższą metę to nie działa, rozumiesz? Najeżdżam kursorem na button ‘wyślij’. Czuje, że dzieli mnie od tego dosłownie ułamek sekundy. Nagle ku mojemu zdziwieniu pojawia się Twój nowy tweet. Otwieram go. Piszesz do niej. Piszesz, że ją kochasz. Piszesz to mimo, że siedzicie pewnie obok siebie. Chcesz mnie dobić? Gratuluję. Udało Ci się. Kasuje swoje słowa wpisując w zamian coś zupełnie innego. Nikt nie rozumie mojego przekazu, nikt oprócz Ciebie. Ale Ty nawet pewnie nie spojrzysz.. Zamykam laptopa nie czekając nawet na odpowiedź. Rzucam potrzaskaną już ramką na podłogę. Szkło rozchodzi się po całym dywanie. Staje na nie bosymi stopami. Krwawię. Tak samo krwawi moje serce Lou, wiesz? Sięgam do szuflady. Rozpakowuje nową żyletkę. Wcale nie chcę tego robić. Wcale nie czuję, że powinienem. Ale muszę, muszę, muszę.. Nie przejmuje się, że dywan jest cały czerwony. Już chyba nikogo to nie zdziwi.

Życie.

Śmierć.

Początek.

Koniec.


Siadam na łóżku, krwawiąc tym samym śnieżnobiałą pościel. Kocham Cię, Louis, wiesz? Mówię to spoglądając przez uchylone okno na gwieździste niebo. W głębi serca mam nadzieję, że również na nie patrzysz. Kocham Cię i nienawidzę. Osuwam się na podłogę i czuję jak moje prywatne słońce w pełni księżyca zaczyna powoli gasnąć..

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Dziękuję :)

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka