Rozdzial VI. - 4 pierścionki i obrączka

image

Podtytuł: Czarno-biała magia.
Ostrzeżenie: fluff, ostatni rozdział.
Link do masterposta: KLIK

Marzenia.
Zaufanie.
Bliskość.
Przyjaźń.

Miłość.
Jeśli ktoś zapyta Louisa, co sądzi o przepisie na szczęście, chłopak odchyli głowę w tył, zaśmieje się uroczo i bez zawahania wymieni powyższe składniki, dodając jeszcze do nich mieszankę czekoladowych loków i pary zielonych tęczówek, która bez wątpienia wzbogaciła jego recepturę.

Szczęście.
Tak naprawdę, Louis nie jest pewny, czy istnieje jakikolwiek wzór. Podzielić, pomnożyć, dodać, odjąć. To wszystko brzmi tak matematycznie, nawet pierwiastki, z którymi mimo wszystko sobie radził w szkole średniej, nie są tutaj tym, czego potrzeba ludziom. Louis wie, że jest szczęściarzem. Louis wie, że tak, Harry jest jego i los dał im naprawdę ogromną szansę. I Louis chce to doceniać, więc ostatecznie to robi, ciesząc się z każdego dnia spędzonego ze swoim Harrym, narzeczonym i przyszłym mężem. Mężem, myśli Louis, a jego policzki pokrywają się rumieńcem.

~*~

- Wybrałeś już któryś? - głos Harry'ego rozchodzi się po salonie, w którym Louis siedzi rozłożony na całej sofie z kilkudziesięcioma katalogami domów towarowych.
- To takie trudne, Harry – jęczy chłopak i zasłania twarz jedną z gazetek, rozbawiając tym swojego narzeczonego.
- Poradzisz sobie, to tylko garnitur, Louis. - Harry opiera swoje ręce o zagłówek mebla i całuje delikatnie odkryte czoło szatyna.
- To nasz ślub, Harry, muszę wyglądać perfekcyjnie. - oburza się starszy, a wiszący nad nim chłopak wywraca spektakularnie oczami.
- Mówisz tak, jakbyś teraz tak nie było. – komentuje, ale ręka leżącego ciągnie jego koszulkę i w ten sposób sekundę później znajdują się na podłodze wśród kilku podartych stron, jakie Louis wyrwał z katalogów. Śmieją się głośno póki Harry nie łączy ich ust ze sobą w krótkim, ale głębokim pocałunku.
- Dlaczego odrzuciłeś ten? - śmieje się Styles, rozprostowując papier.
- Harry, on jest r ó ż o w y. - odpowiada poważnie.
- No i? - wtedy Louis łapie jego podpuchę i wsuwa swoje dłonie pod koszulkę młodszego chłopaka, siadając na nim okrakiem, co umożliwia mu jego lekkie unieruchomienie.
- Teraz tego pożałujesz – zaczyna go łaskotać, a Harry zwija się ze śmiechu, prosząc, by już przestał. Kilka minut później opada na dywan obok i wzdycha ciężko.
- Wciąż nie wiem, dlaczego z Tobą jestem. - żartuje, a Harry podnosi się z podłogi, wrzuca orzeszka do buzi i posyła mu słodkie spojrzenie.
- Po prostu mnie kochasz, Louis.

~*~

Kolejny miesiąc w życiu chłopaków to istne szaleństwo, doglądanie spraw związanych z nadchodzącą uroczystością, cieszenie się swoją obecnością, ale i wysyłanie zaproszeń do wszystkich znajomych, co nie jest prostą sprawą, bo przez ostatnie cztery lata poznali masę cudownych osób i mimo iż Harry chce kameralne wesele, Louis przekonuje go, że nie ma takiej opcji. To wszystko mogłoby się zamknąć w życiu zwykłych ludzi, ale Louis i Harry nie prowadzą normalnego życia, i nie są osobami, których prywatność nie musi być chroniona. Są gwiazdami jednego z najpopularniejszych zespołów na świecie, a to kosztuje. Czasami bardzo dużo.

- Londyn! Byliście naprawdę bardzo głośni! - krzyczy Harry do mikrofonu, dając fanom ostatnie chwile radości, nim wraz z chłopakami zejdą ze sceny.

Ostatni koncert ich trzeciej trasy, ostatnie chwile przed kilkumiesięczną przerwą i nagrywaniem kolejnej płyty. Ostatnie chwile, gdy Harry decyduje, że za długo ukrywał swoje uczucia. Louis nie ma pojęcia, co chłopak planuje i w chwili, gdy na scenie robi się całkiem ciemno, a widownia prosi o bis, chłopak zaczyna panikować, bo przecież tego nie było w planie. Chwilę później czuje na swoich biodrach czyjeś dłonie i uspokaja się, gdy dociera do niego, że to jego Harry.

- Co tam się dzieje? - pyta, ale chłopak przerywa mu pocałunkiem. - Harry?

- Zaufaj mi. Zawsze marzyłem, aby to zrobić. Po prostu wyjdź w odpowiednim momencie, w porządku? - odpowiada Styles, a Louis nie jest w stanie połączyć faktów, by dać jakąkolwiek odpowiedź, więc młodszy chłopak znika w garderobie, a za kurtyną rozbrzmiewają pierwsze dźwięki „You and I”.

Na scenie pojawia się Niall i mimo, iż wciąż jest ciemno, dziewczęta reagują głośnym piskiem na jego głos.

- Słuchajcie, mamy Wam do przekazania coś ogromnie ważnego, więc teraz, postarajcie się uciszyć, maksymalny spokój, crazy mofos – żartuje, a fani krzyczą jeszcze głośniej. - nie, poważnie, to przełomowy moment – dodaje, a Louis słysząc wszystko na backstage'u, czuje, że serce podchodzi mu do gardła. Co oni kombinują?
- Wiem, że jest ciemno, ale możecie wyjąć telefony i zrobić romantyczną atmosferę, tylko proszę, nastrój i cisza. - kończy, bo piosenka rozpoczyna się od nowa.

I figured it out

I figured it out from black and white
Seconds and hours
Maybe they had to take some time

Tłum ucisza się i w spokoju oczekuje tego, co zapowiedział Niall, widownia wygląda cudownie, każda osoba trzyma w rękach telefon, więc migoczące wyświetlacze zamieniają się w niesamowite światełka, które poruszają się w rytm muzyki. Chwilę później na scenie pojawia się Liam, czego widownia także nie widzi, wciąż jest ciemno, ale nikomu to nie przeszkadza.

I know how it goes

I know how it goes from wrong and right
Silence and sound
Did they ever hold each other tight like us?
Did they ever fight like us?

Louis czuje, że jego ręce się pocą, gdy ochroniarz podaje informacje, że on sam niedługo wchodzi. Nie wie, dlaczego, przecież to tylko You and I, ich scena, ich koncert i ich fani. Mimo tego, wciąż się denerwuje i nie jest w stanie tego zatrzymać. Jego serce bije o stokroć mocniej, gdy słyszy ze sceny głos swojego chłopaka.

You and I

We don’t wanna be like them
We can make it ‘till the end
Nothing can come between
You and I
Not even the Gods above
Can seperate the two of us
No, nothing can come between
You and I
Oh, You and I

Kiedy śpiewa, na scenę napiera reflektor, który rozjaśnia jego postać. Ma na sobie garnitur i mimo wszystko, wcześniejsza prośba Nialla przeszła w niepamięć, chociaż każdy próbował się powstrzymać przed krzykiem. Ma zamknięte oczy i trzyma rękę na sercu. Widownia nie wie, co się dzieje. Niall i Liam stoją z boku, dośpiewując swoje fragmenty. Kiedy pojawia się Zayn, światła znów gasną i Harry przysiągłby, że część osób wie, co tutaj się zaraz wydarzy.

I figured it out
Saw the mistakes of up and down
Meet in the middle
There’s always room for common ground

Sekundy mijają, a Louis zostaje wypchany na ciemną scenę, po drodze potykając się o jakieś zabezpieczone kable, przeklina w myślach, a gdy jest już w odpowiednim miejscu, światło rozjaśnia całą scenę. Melodia zbliża się do jego zwrotki, ale zaskoczenie na jego twarzy i suchość w gardle uniemożliwiają jakikolwiek ruch. Jego głos drży, ale zaczyna śpiewać, bo Harry stoi przed nim taki piękny i cudowny, i trzyma w dłoni różę i Louis nie może po prostu nie zaśpiewać dla Harry'ego.

I see what it’s like

I see what it’s like for day and night
Never together
Cause they see the things in a different light
Like us
But they never tried like us…

Podczas śpiewania zbliża się do Harry'ego małymi kroczkami, stoją już naprzeciw siebie, niczym Troy i Vanessa w pierwszej części High School Musical, i Louis czuje, że to jest wszystkim, o czym marzył. Harry chwyta jego dłoń i kładzie na swojej klatce piersiowej, a oczy starszego chłopca zachodzą łzami, gdy przychodzi kolej refrenu. Harry przerywa w połowie i wpija się w jego usta, owijając swoje ramiona wokół jego ciała. Piosenka jest kontynuowana przez resztę chłopców, bo ta dwójka definitywnie nie jest w stanie. Widownia szaleje, zewsząd słychać piski i krzyki, pierwszy rząd płacze, zauważa Louis, ale jego oczy także wypełnia słona ciecz, więc jest w stanie to zrozumieć.

Kiedy odrywają się od siebie, Harry podnosi mikrofon, który wcześniej upuścił, ociera policzki i uśmiecha się sugestywnie. - Chciałem być dobrym idolem i Was nie oszukiwać, niestety, sława ma swoją cenę i tak po prostu musiało być, byliście jednak bystrzy – śmieje się i patrzy na Louisa, który posyła mu ciepłe spojrzenie – od dziś nie musicie nic analizować – śmieje się znów – tak, Liam miał rację z tym, że wszystko widzimy, naprawdę tak jest – posyła fanom groźnie udawane spojrzenie, przez co jego chłopak (narzeczony) chichocze pod nosem, nim zdaje sobie sprawę, że trzyma w dłoni mikrofon. Tłum wydaje z siebie rozczulone 'awwwww’, a Harry nie może inaczej, jak cmoknąć go w głowę na oczach tysięcy ludzi.

- Posłuchajcie, kochani. Nie chcę dalej ukrywać swoich uczuć, nie chcę ukrywać tego, że kocham kogoś, kto jest przy mnie od zawsze. Wiecie? - patrzy w niebo – całkiem niedawno spytałem Louisa, czy zostanie moim mężem. - mówi cicho, realizując swoje założenie. - wciąż nie mogę uwierzyć, że to wszystko się dzieje, mam wspaniałe życie, Was, cudownych fanów, niesamowitą rodzinę – posyła spojrzenie w stronę chłopaków, którzy stoją z boku i Louisa, miłość mojego życia… - przerywa, bo jego oczy zachodzą łzami i musi spuścić głowę, by zakryć ten zawstydzający wyraz twarzy.
- kocham Cię, Harry – to wszystko, co rozbrzmiewa w jego uszach chwilę potem, gdy cała piątka przytula się w zespołowym uścisku. Uścisku, których będzie jeszcze masa, bo ich fani udowodnili dziś, że nigdzie się nie wybierają i wciąż będą ich wspierać.

~*~

- Nie wierzę, że to zrobiłeś – Louis uderza go piąstkami w klatkę piersiową, chichocząc cicho, gdy znajdują się już w domu.
- Obiecałem sobie Cię uszczęśliwić. - odpowiada Harry i zamyka drobnego Lou w swoich objęciach. - Chcę tylko, abyś wiedział, jak cudowny jesteś dla mnie.

Louis nie może tego zatrzymać, jego serce kocha coraz mocniej, mimo iż wydaje się to niemożliwe, ale wie, że z każdą minutą, w której będzie dzielił życie z Harrym, wszystko będzie tak samo perfekcyjne, jak w dniu, gdy się poznali.
- Niedługo będziesz moim mężem, Harry – wypowiada słowa cicho, jakby to było wciąż jakąś tajemnicą, a młodszy chłopak nie może powstrzymać wpływającego na jego usta uśmiechu.
- Chodźmy do sypialni. - ciągnie go za rękę, nie szczędząc drobnych pocałunków.

~*~

Dwa tygodnie później, Louis jest już okropnie zdenerwowany, bo do ślubu zostało zaledwie kilka dni, a on wciąż nie odebrał garnituru, nie sprawdził kwiatów i listy gości.

- Skarbie – mruczy sennie Harry i przyciąga chłopaka do siebie. - jest wcześnie, dlaczego nie śpisz?
- Nie mogę – ucina krótko w odpowiedzi, więc Harry podnosi się do pozycji siedzącej i zapala małą lampkę obok ich łóżka.
- Wszystko gra? Masz wątpliwości? - pyta zaniepokojony, bo ostatnią rzeczą, jaką teraz pragnie usłyszeć jest sprzeciw Louisa na temat ich ślubu.
- Co?
- Pytam, czy masz jakieś wątpliwości, to nie jest trudne pytanie. - mówi markotnie, będąc coraz bardziej pewnym, że jest blisko prawdy.
- Harry, czy Ty siebie słyszysz? - siada obok po turecku i unosi głowę chłopaka w górę. - No, spójrz na mnie. - i Harry patrzy. - nie mam żadnych pieprzonych wahań, martwię się tylko o te niezamówione kwiaty. - Styles wybucha śmiechem, a Louis scałowuje z jego policzków łzy, które zdążyły opuścić kąciki oczu.
- Jesteś niemożliwy, życie z Tobą jest jak rollercoaster – komentuje, ale chwilę potem pozwala się położyć z powrotem i nakryć ciepłą kołdrą, by w ramionach swojego prawie męża odpłynąć w głęboki sen.

~*~

Dzień przed ślubem, Louis czuje się, jak kobieta w ciąży. Wszyscy mu to powtarzają, więc zaczyna w to wierzyć i nawet łapie się za brzuszek, czym doprowadza Harry'ego do łez. Po prostu, już jest tak okropnie w nerwach, że nie wie, czy brak diety, a wzmocniona dieta to jakaś różnica. Przymierza właśnie garnitur, który wybrał na ślub, gdy drzwi od sypialni otwierają się i wpada zdyszana Lottie.

- Louis? Harry miał wypadek, chodź prędko! - krzyczy, a chłopak zrzuca marynarkę i pędzi, jak szalony po schodach, bo to co usłyszał nie było dobrą wiadomością. Gdy jest już w holu, widzi, że jego narzeczony jest cały, a nie w kawałkach, jak przepowiadała jego siostra, a w dodatku jego twarz promienieje z każdym słowem kierowanym w stronę Jay.
- Co do cholery? - pyta niemrawo, marszcząc brwi w ten śmieszny sposób, przez co udaje mu się skupić na sobie uwagę nie tylko chłopaka, ale i reszty osób przebywających w domu. Harry przeprasza swoją przyszłą teściową i łapie go za rękę, by kilka minut później zmusić do zajęcia miejsca pasażera w ich nowym samochodzie.

Przez całą podróż Louis zadaje masę pytań, tych od „dokąd jedziemy”, po „dlaczego nic mi nie chcesz powiedzieć”. Harry czule się uśmiecha, obiecując, że za chwilę wszystkiego się dowie. Dojeżdżają pod wysoki niebieski budynek, który posiada jakiś ogromny banner, ale Louis i tak nie wie, co on oznacza, więc nie sili się nawet na pytania. Kiedy wchodzą do środka, wnętrze przypomina szpital, przez co dwudziestoparolatek lekko się wzdryga. Nie przepada za miejscami pachnącymi chemią.

- Hazz, co my tu robimy? - szepcze, gdy jakaś kobieta w bordowej garsonce zaprasza ich do swojego biura. Siedzi tam także młoda dziewczyna, nie wygląda na uczennicę, ale Louis może przysiąc, że nie ma więcej niż dwadzieścia lat. Posyła Harry'emu po raz kolejny pytające spojrzenie, wiedząc, że tym razem dostanie odpowiedź.
- To jest Misha, Louis – dziewczyna podaje mu dłoń, a Tomlinson zauważa mały uwypuklony brzuszek, który zaczyna się odrysowywać na jej bluzce. Krew zastyga w jego żyłach, nim Harry wypowiada kolejne słowa. - i nosi nasze dziecko.

Kilkanaście minut później, gdy Louis daje sobie przetłumaczyć, że Harry wcale nie spał z tą dziewczyną, a mając na myśli nasze, mówił o nim i o sobie, chłopak zaczyna płakać, bo cholernie marzył, by to się spełniło.

- Ale jak to możliwe? - chlipie w koszulkę Harry'ego, gdy ten stara się go uspokoić. - jak to możliwe, że jest nasze?
- To nowa metoda, ten cały instytut – przewraca oczami – prowadzi badania, podałem nam nasze nasienie i zrobili to, to wszystko jest legalne i jezu, Louis, to dziecko jest nasze!
- Podałeś nam nasze nasienie? Skąd do cholery miałeś moją spermę? - śmieje się trochę zbyt głośno, ale Harry całkowicie rozumie jego reakcję. - jesteś obrzydliwy, Styles.
- Chciałem Ci powiedzieć, ale pomyślałem, że nie mogę rozbudzać w Tobie nadziei, gdy nic nie jest pewne, potem Lisa zadzwoniła do mnie nagle, że dziecko już jest w drodze i… myślałem, że oszaleję ze szczęścia, więc po-

Całują się długo i zachłannie, mimo iż nie jest to odpowiednie miejsce, wciąż nie mogą sobie tego odmówić.

- Jesteś totalną zagadką, Harry Stylesie – szepcze Louis, po czym splata ich palce. - ale kocham Cię najmocniej.

Kiedy chwilę później przykłada dłonie do małego brzuszka Mishy, wie, że tę istotkę w środku, pokocha równie mocno. W końcu jest ich dzieckiem.
- To będzie chłopczyk – szepcze Tomlinson, a Harry łączy ich dłonie i delikatnie gładzi kciukiem skórę chłopaka, nie zamierza się z nim o to sprzeczać, przynajmniej nie dziś.

~*~

W dzień ślubu panuje ogromne zamieszanie, nerwy sięgają zenitu, Jay i Anne biegają po całym domu, sprawdzając, czy wszystko jest zapięte na ostatni guzik, podczas gdy Louis marudzi przed lustrem na temat swoich bioder. Wtedy czuje otulające go od tyłu ciało Harry'ego i wszystko o czym myślał wcześniej przechodzi w niepamięć.

Kilka godzin później chłopcy zostają rozdzieleni do osobnych pojazdów i Louis próbuje zapierać się przed tym, że to on jest panną młodą, ale ostatecznie ulega, gdy Harry przesyła mu całuska zza szyby. Kościół jest piękny, utrzymany w typowo anglikańskim stylu, urzeka konstrukcją i zaczerpniętą z francuskich katedr przestronnością. Limuzyna Tomlinsonów podjeżdża ostatnia, przez co chłopak denerwuje się jeszcze bardziej.

- Skarbie – szepcze Jay, gdy zostają sami w środku. - To dzień, na który czekałam całe swoje życie. - wzrusza się, ocierając drobną łzę. - Wierzę, że ten chłopiec jest dla Ciebie. Wierzę, że jesteście sobie przeznaczeni. - wyznaje, a Louis nie może zrobić nic innego, jak mocno ją przytulić, przez co kobieta piszczy, że zniszczy jej sukienkę.

Wnętrze świątyni jest przystrojone białymi kwiatami, wszędzie unosi się ich zapach, a na górnej platformie znajduje się specjalna orkiestra, która, gdy Louis wchodzi prowadzony przez Jay do ołtarza, zaczyna marsz weselny. Chłopak zatrzymuje się na chwilę i widzi, że jego przyszły mąż stoi tam, jego włosy sięgają już ramion, jego oczy świecą się, niczym gwiazdy na bezchmurnym niebie i Louis pragnie nic innego, jak wpić się w jego malinowe usta, czerpiąc wszelką miłość, jaką siebie darzą, ale wie, że musi jeszcze chwilę poczekać. Chwileczkę.

Goście patrzą na niego, posyłając mu ciepłe spojrzenia, Gemma unosi kciuk do góry, gdy Lottie udaje, że płacze. Wszyscy tu są, wszyscy, których Louis kocha. To musi być sen.

Gdy docierają do ołtarza, a Jay oddaje Harry'emu swojego syna, całuje lekko ich głowy i staje z boku, kiwając głową, że pora zacząć. Ceremonia się rozpoczyna, a chłopcy, którzy poznali się przed cztery laty w prostym muzycznym programie drżą teraz na myśl o tym, co stanie się za kilka chwil, zerkają na siebie kącikami oczu, wciąż trzymając swoje małe paluszki zahaczone o siebie.

~*~

- Ja, Harry Styles, biorę Ciebie, Louisie Tomlinsonie, za męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że Cię nie opuszczę aż do śmierci. - wypowiada Harry, wciąż patrząc w oczy chłopaka z Doncaster z taką samą siłą, jak w dniu, gdy spojrzał w nie po raz pierwszy.
- Możesz założyć obrączkę na palec swojego narzeczonego – odpowiada ksiądz, a chłopak podnosi z czerwonej poduszeczki złote kółeczko z wygrawerowanym 'Oops’ i wsuwa na palec szatyna.
- Louis… - zaczyna swoją przemowę, mimo iż wie, że to nie jest konieczne. - Długo się zastanawiałem od czego powinna zacząć się ta przysięga, ale nie znalazłem słów, które mogłyby opisać to, co do Ciebie czuję…
- Harry… -szepcze chłopak, kładąc dłoń na jego klatce, ale młodszy ucisza go jeszcze na moment.
- Myślę, że jesteś najwspanialszym, co mnie w życiu spotkało, nikt, nikt na świecie nie próbował tak długo, jak my, nikt nie musiał przechodzić tego piekła tak długo, nikt nie starał się, jak my. W końcu to zrozumiałem. Przez te cztery lata mieliśmy wzloty i upadki, mieliśmy słabsze chwile, ale ile one trwały, Louis? Właśnie – odpowiada Harry, gdy na twarzy jego prawie-męża pojawia się uśmiech – nasze kłótnie były niczym, zawsze potrafiliśmy znaleźć wyjście z każdej sytuacji, nadal potrafimy, to się nigdy nie zmieni, chcę Ci obiecać, że przez resztę życia, będę kibicował Twoim pomysłom, będę Cię rozweselał i dawał powody do uśmiechu, będę ścierał Twoje łzy i całował policzki, aż zapłoną czerwonością, będę ścielił za Ciebie łóżko, bo wiem, jak okropnie tego nienawidzisz. Będę dla Ciebie, bo przez te ostatnie 48 miesięcy, Ty byłeś dla mnie. Jesteś dla mnie. Jesteś wszystkim, czego potrzebuję. I uczynisz mi ogromną przyjemność, gdy wyjdziemy stąd jako małżeństwo. Kocham Cię. - kończy, a twarz starszego chłopaka płonie z emocji, miłości i przejęcia, łzy spływają po jego wąskich policzkach, ale wie, że jeszcze chwila i będzie mógł rzucić się w ramiona swojego Harry'ego.
- Ja, Louis Tomlinson, biorę Ciebie, Harry Stylesie, za męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że Cię nie opuszczę aż do śmierci. - powtarza słowa przysięgi z dumą, bo nie mogłoby być bardziej idealnie niż jest. Wsuwa obrączkę z 'Hi!’ po wewnętrznej stronie na serdeczny palec Harry'ego i delikatnie całuje jego dłoń.
- Ekkhm. - zaczyna – jak wszyscy wiecie, nie jestem dobry w takich przemówieniach, starałem się nawet napisać to na – wyciąga z kieszeni serwetkę z ich ulubionej restauracji, ale ostatecznie ją chowa – starałem się złożyć słowa w idealną kompozycję, bo wiem, że ktoś tak idealny, jak Ty, Harry, zasługuje na najlepsze. Wiem, że ostatnie cztery lata mojego życia uświadomiły mi, że człowiek ma szansę na szczęście. Moim szczęściem jesteś Ty, w każdym calu jesteś moją wygraną loterią i obiecuję, że nauczę się ścielić łóżko, tylko czasami jestem zbyt leniwy – śmieje się głośno, przez co Harry urania kilka łez. - nauczyłeś mnie wiele, nauczyłeś mnie, jak kochać siebie i jak nalewać poprawnie mleko, by połowa nie znalazła się poza szklanka, nauczyłeś mnie całej gamy emocji za co Ci cholernie dziękuje, nigdy nie będę w stanie wyrazić wszystkich uczuć do Ciebie, bo zwyczajnie brak liter w naszym alfabecie, po prostu Cię kocham, Harry.
- Ogłaszam Was małżeństwem, możecie teraz zmienić swój status na facebooku. – mówi ksiądz, a cały kościół wybucha śmiechem. - no żartowałem, możesz pocałować pana młodego – mówi do Louisa, a on nie czeka ani chwili dłużej, wspina się na buty swojego męża i delikatnie muska jego wargi, by chwilę później odlecieć w najgorętszym pocałunku, jaki do tej pory przeżyli.

~*~

Noc poślubna przechodzi wszelkie wyobrażenia Louisa. Zostają zawiezieni do najlepszego hotelu w mieście, gdzie mogą kochać się w nieskończoność i cóż, byłoby dziwnie powiedzieć, że wcale im się to nie podoba. Zanim docierają do pokoju, kilka razy wymieniają zachłanne pocałunki na korytarzu, nie przejmując się mijającymi ich ludźmi, bo cholera, to jest ich dzień. Harry zaciska swoją rękę na kroczu Louisa, przez co ten piszczy gardłowo, starając się nie dojść w spodnie, bo cóż, to byłoby żenujące. Gdy wreszcie udaje im się dotrzeć do pokoju, zamierają, wszędzie płoną zapachowe świece, pościel ma kolor ognistej czerwieni, a szampan i wino stoją przygotowane po lewej stronie łóżka.

- Jesteś cudowny, Harry, nigdy nie mógłbym wymarzyć sobie lepiej tego dnia – wyznaje, a ten uśmiecha się czule, gładząc jego policzek.
- Czy cudowny Harry mógłby rozebrać swojego męża? - klepie go lekko w pośladek, przez co Louisa ciało przechodzą drgawki. Dawno nie czuł takiego głodu. Ma ochotę rzucić się na Harry'ego i dać się mu wypieprzyć, ale z drugiej strony to ich noc poślubna, więc nie należy się spieszyć, mają przecież całą noc.

Styles kładzie ich delikatnie na miękkiej pościeli i pozwala sobie zassać skórę na szyi swojego męża, wodząc ręką po jego nagiej klatce. - wciąż nie wierzę, że to się stało – mruczy niezrozumiale, ale nie dba o to, bo czuje pod sobą erekcję Louisa napierającą na jego tyłek i kochajmy się jest jednym, o czym jest w stanie teraz myśleć.

Kiedy leżą nadzy, a policzki Louisa nabierają czerwonego koloru, Harry wie, że dziś muszą spróbować wszystkiego.

- Pamiętasz – mruczy do ucha swojego ukochanego – jak chciałeś mnie ujeżdżać? - Blask świec nadaje pokojowi tajemniczy nastrój. Nie czuć zapachu dymu, bo w jakiś magiczny sposób rozpływa się po pomieszczeniu. Panuje przyjemne ciepło.

Louis siada na kolanach Harry'ego i obejmuje rękoma jego twarz, następnie lekko masując mu skronie wpatruje się w przepełnione głęboką zielenią oczy.

- Jestem twardy, Lou -
- Zdążyłem to wyczuć – komentuje starszy, przysysając się do nabrzmiałych sutków swojego męża. Całuje jego szyję i delikatnie suwa rękoma po jego plecach. Harry odchyla głowę w tył, poruszając jednocześnie biodrami, bo tak, cholera, jest spragniony dotyku.
- No, to chyba zaczyna się nasza upojna noc – śmieje się głośno, a Louis odwzajemnia gest, bo wie, że jego mąż ma rację.
- Teraz zaczyna się nasze wspaniałe życie, Haz – całuje jego usta do czerwoności, pozwalając loczkowi przejąć na chwilę kontrolę.

Bo nie żeby coś, ale Louis i Harry będą żyć szczęśliwie.

~*~

chcielibyście dodatki? noc poślubna dokładniej i dziecko?:)





Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Dziękuję :)

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka