Rozdział III. - 4 pierścionki i obrączka

image

Podtytuł: Zachód słońca
Ostrzeżenie: Seks na plaży, fluff, miłość.
Link do masterposta: KLIK

Bliskość.
Uczucie, którego nie jest w stanie zastąpić nic innego. Życie jest jak labirynt. W różnych jego zakamarkach spotykamy się z różnymi doświadczeniami. Mogą to być okropne rzeczy, może być naprawdę źle lub wręcz przeciwnie, może być niesamowicie dobrze, ale to zawsze świadomość bliskości drugiej osoby daje nam szansę na przetrwanie, wiarę we własne możliwości i ciepło w sercu, z którego nie chcemy rezygnować za żadne skarby.

A przynajmniej Louis nie chciał.

Nie chciał, by Harry myślał, że go nie kocha. Bo kochał. Cholernie. Tak samo mocno, jak w dniu, gdy mu to wyznał, a może nawet i bardziej. Chciał udowodnić Harry'emu jak wielka jest jego miłość, ale nie potrafił, jeszcze nie teraz. Obiecał sobie, że gdy tylko wrócą z szalonego tripu, który zaplanował jego chłopak, zrobi coś, co zaskoczy ich obu. Jeszcze nie wiedział, co to będzie. Ale miał plan, a to najważniejsze.

Kiedy obudził się następnego poranka, czuł zapach cynamonu i wanilii, i zakrywając lekko twarz, powstrzymał urocze kichnięcie. Od małego był alergikiem, więc niektóre substancje przyprawiały go o ból głowy, łzawiące oczy, czy wysypkę. Ale nie dbał o to. Rozejrzał się po pomieszczeniu i zdał sobie sprawę, że z pewnością nie jest to pokój małego Harry'ego. Uszczypnął się w ramię, sprawdzając wiarygodność tego widoku, ale nic się nie zmieniło. Wciąż siedział pod zieloną, cienką kołdrą, a z oddali niosły się głosy. Były jednak zbyt niewyraźne aby Louis mógł je zrozumieć, a może brzmiały nieco inaczej niż jego ojczysty język. Chłopak nie miał pewności, więc po prostu wtulił się w poduszkę, nie próbując nawet rozwiązać tej sprawy. Wtedy dostrzegł przygotowane na stoliku obok śniadanie. Uśmiechnął się pod nosem i wyskoczył z pościeli. Miał okropnego kaca i nie wiedział, co było tego powodem, ale naszykowany posiłek całkowicie posiadł jego uwagę.

Po dwóch szklankach soku pomarańczowego i trzech tostach z czekoladą, zdał sobie sprawę, że ma lukę w pamięci. Jedyne, co przychodziło mu na myśl z poprzedniego wieczoru to Harry, Harry i on, Harry i łóżko, Harry i wanna, Harry i szampan, Harry i więcej alkoholu.

Oops.

Definitywnie miał kaca.

Potem film się urywa, nie pamiętał, jak dotarł do łóżka, um… czy w ogóle do niego dotarł, nie pamiętał słodkich słówek ani pocałunków na dobranoc. Nic z tych rzeczy. Odpłynął w letargu myśli, analizując poprzedni wieczór. Dopiero dźwięk rozbitego szkła przywrócił go do rzeczywistości.
- Cholera! - pochylił się nad szklanką, próbując zebrać resztki, gdy obok flakoniku z różą zauważył małą kopertę. Zostawił bałagan i biorąc papier w dłonie, usiadł na łóżku.

Drogi Louisie!

Wiem, że jesteś zaskoczony moją niespodzianką, ale mogę sobie teraz wyobrazić ten rozkosznie wkradający się na Twoje malinowe usta uśmieszek. Och, Louis, pewnie teraz się rumienisz. Twoje policzki są różowe i gorące, a jedyne, czego ja pragnę to całować je do upadłego. Przepraszam, Skarbie, daj mi dojść do sedna. Boże, zboczeńcu! Już wiem, co sobie pomyślałeś… Louis?

Kocham Cię.

Znajdź mnie. Zostawiłem wskazówki. Będę czekał do zachodu słońca.


Pamiętaj, że nasza miłość jest silniejsza niż wszystkie przeszkody, jakie napotkasz na swojej drodze.

Twój Harry .xx

ps. pozwól mi całować je do upadłego, proszę!


Louis potrząsnął głową kilka razy, po czym zaczął się śmiać. - Co do cholery? - Nie mógł w to uwierzyć. To przecież on chciał udowodnić Harry'emu jak bardzo go kocha, nie odwrotnie. Wyszedł z sypialni w poszukiwaniu swojego chłopaka.
- No dalej, Styles, wychodź, bo serio, nie będę Cię całował przez miesiąc – zagroził, ale odpowiedziała mu jedynie cisza. Zmarszczył czoło i dotarł do kuchni, gdzie z małego radioodbiornika wydobywały się dziwne szelesty. Nie można było tego nazwać słowami, bo takich słów zdecydowanie Louis nie znał. Jeszcze.

Podszedł do okna i zamarł. Rozciągał się przed nim jeden z najpiękniejszych widoków, jakie miał w ostatnim czasie przyjemność widzieć – a widział dużo, bo przecież z zespołem objechali pół świata. Złapał się za policzki i potarł je niezręcznie, szczęśliwy, że nikt go nie widzi. Cudowne, błękitne niebo, a pod nim rozpostarte na ogromną odległość morze. Odszukał łazienkę, wziął szybki prysznic i przeglądając się w lustrze, spostrzegł kolejną kopertę. „Harry, Ty idioto” - pomyślał i wyciągnął kartkę. Usiadł na kafelkach i zaczął czytać.

Mój Lou!

Pewnie zastanawiasz się po co to robię. Mam rację? Och, nie bądź zły, to przecież fajna zabawa. Kolejnej wskazówki szukaj u pięknej mulatki.

Cała moja miłość dla Ciebie

Harry .x


- Co? - wyszeptał sam do siebie, po czym przewrócił oczami, tak jakby Harry mógł go zobaczyć. Dlaczego spośród tylu ludzi na świecie musiał trafić na takiego idiotę? Och, ale przecież kochał go bezgranicznie. I to nie podlegało żadnym dyskusjom. Opuścił mieszkanie, spotykając na korytarzu parę nastolatków, dziwnie spoglądających na niego. Poczuł się nieswojo, mimo że ze sławą miał przecież do czynienia na każdym kroku.

- Przepraszam, wiem, że to zabrzmi idiotycznie, ale… w jakim kraju jesteśmy? - ledwo powstrzymywał się ze śmiechu, ale przecież nie mógł im wytłumaczyć, że jego szalony chłopak, spił go poprzedniej nocy podczas ich gorącego seksu i korzystając z błogiego stanu przewiózł go na tajemnicze wakacje.

Para spojrzała na niego sceptycznie, po czym chłopak odezwał się łamanym angielskim. - Chorwacja, to jest na pewno Chorwacja.

Louis posłał mi przepraszające spojrzenie i zniknął w kilka sekund. W momencie, gdy znalazł się w windzie i kliknął okrągłą cyferkę, był szczęśliwy, że nie musi się tłumaczyć. Jedynym celem było odnalezienie mulatki, uhm, pięknej mulatki. Tylko jak miał to zrobić w jednym z najbardziej turystycznych krajów, gdzie może roić się od ludzi z ciemną karnacją?

Winda zatrzymała się na parterze, a jego oczom ukazała się recepcjonistka. Louis dostrzegł jej opalone ciało i przez kilka minut wahał się, czy do niej podejść. Ostatecznie zaryzykował, mając nadzieję, że jego chłopak nie pozwoliłby mu na kompromitację. Nim zdążył cokolwiek powiedzieć, dziewczyna podała mu kopertę, Tomlinson uśmiechnął się w podziękowaniu i wyszedł przed hotel. Natychmiast uderzyła go fala gorąca. Wewnątrz budynku działała klimatyzacja, więc temperatura odczuwalna była zupełnie inna.

Kochany Boo!

Pięknie tu, prawda? Och, nie śmiej się, za 2 dni będziesz moją czekoladką. O ile mnie znajdziesz. Tęsknie za Tobą, umieram z pragnienia, pospiesz się.

Harry.xx

ps. podpowiedź - gdzie spotkaliśmy się po raz pierwszy?


Louis starannie złożył kartkę i schował ją z powrotem do koperty. Nie mógł uwierzyć, że robi to wszystko dla tego małego kretyna, ale wtedy spojrzał na pierścionek, który Harry włożył poprzedniego wieczoru na jego palec, a jego serce zaczęło bić szybciej. „Cholera, znasz mnie za dobrze” - pomyślał i wrócił do budynku, by odszukać główną toaletę. Stał teraz przed ogromnym lustrem i szeregiem białych umywalek. Może to nie była ta sama łazienka, w której się spotkali po raz pierwszy, ale z pewnością sentymentalna strona Harry'ego wzięła górę. Rozejrzał się po małym pomieszczeniu i wspomnienia uderzyły go bardzo mocno.

- Oops – to jedyne, co dotarło do uszu Louisa, gdy zamykając kabinę spostrzegł chłopca poprawiającego swoje lokate kosmyki włosów.
- Hi! - odpowiedział radośnie i podszedł bliżej. - Wybacz, że przerwałem – zaśmiał się, a Harry rzucił mu przeciągłe spojrzenie. Jednak Louis wiedział, że chłopak nie miał nic złego na myśli. Czuł to po prostu, bo przecież takie rzeczy się czuje, prawda?
- Louis-
- Harry, miło mi Cię poznać – podał mu rękę i uścisnął ją delikatnie. Louis mógł przysiąc, że trwało to odrobinę dłużej niż powinno.
- To chyba ja powinienem to powiedzieć, jestem pewien, że te loczki będą sławne. - odkaszlnął lekko, a policzki młodszego nabrały koloru.
- Louis?
- Tak, Harry?
- Powodzenia. Myślę, że poradzisz sobie równie dobrze. Spotkamy się jeszcze, prawda?
- Nie mam co do tego żadnych wątpliwości.
- Okej.


No i spotkali się, poznali, zakochali w sobie. Chociaż... stop! Kolejność mogła być zupełnie inna. Bo jak Louis mógłby nie pogrążyć się w tych niesamowicie zielonych tęczówkach, jak mógłby nie myśleć o jego delikatnych dłoniach, jak mógłby zapomnieć o tych wiecznie kręcących się kosmykach, które w kolejnych tygodniach łaskotały go podczas snu?

-Harry – jęknął przez zęby i otarł łzę, która pogłaskała jego policzek. - Nienawidzę Cię! - wyszeptał. To były naprawdę piękne chwile.
- Przepraszam, czy, Ty jesteś Louis? - głos małej dziewczynki rozproszył chłopaka. Skinął głową i kucnął przy niej.
- Coś się stało, kochanie? - spytał delikatnie, nie chcąc jej przestraszyć.
- Taki pan, wysoki z ładnymi oczami, prosił żebym dała Ci to – wskazała na kopertę, a Louis zaczął się śmiać. Cały Harry.
- Dziękuje, Skarbie – zdziwiony odebrał przesyłkę i pozwolił dziewczynce odejść, notując w głowie, by później porozmawiać z Harrym o dzieciach.

Odkąd opuścił hotel zgromadził około dziesięciu kopert. Każda mówiła, jak bardzo Harry go kocha i jak okropnie go potrzebuje. Kilka z nich miało zabarwienie erotyczne, ale Louis nie był tym ani trochę zaskoczony. Kiedy zmęczony, po całodniowym trudzie odszukania swego chłopaka, usiadł na stromych schodkach spostrzegł zachodzące słońce. Harry na niego czekał, a on nie był w stanie dotrzeć na czas. Po raz kolejny poczuł się upokorzony i już chciał się rozpłakać, gdy coś przykuło jego uwagę.

Duży, czerwony balon przewiązany wstążką.

Wow, to takie typowe, Harry, pomyślał i podniósł się z miejsca, by pochwycić gadżet. Niestety nie znalazł żadnej koperty. Ścisnął mocniej materiał, a całe powietrze opuściło jego wnętrze i wtedy małe fioletowe pudełeczko uderzyło o jego stopę. Podniósł je i z ciekawością otworzył. Jego oczy zabłysły z radości, a na usta wkradł się uśmiech.

'Jeszcze 300 metrów i jestem cały Twój.’

ps. Mam nadzieję, że pierścionek Ci się podoba.

H.


Louis zaśmiał się przez łzy i wsunął drugi już prezent od Harry'ego na palec. Był piękny, delikatny, z białego złota z drobnym grawerunkiem po wewnętrznej stronie. Był idealny. Całkiem jak Harry.

Zbiegł prędko po schodach i dałby sobie rękę uciąć że było ich ponad sto, gdyby nie to, że jego myśli stale zaprzątał ten pokręcony dzieciak. Plaża była prawie pusta, kilka osób siedziało nad brzegiem i podziwiało zachodzące słońce. Niedaleko odbywała się jakaś impreza, więc głośna muzyka niesiona przez fale miała ogromny zasięg. Louis zatrzymał się na chwilę, próbując odszukać postać, której pożądał najbardziej.

Był tam.

Siedział na pomoście z nogami zamoczonymi w wodzie. Jego mokre kosmyki włosów opadały na opalone ciało i cholera, Louis nie mógł się doczekać, by je dotknąć. Podszedł powoli, starając się nie hałasować. Uklęknął za Harrym i pocałował go delikatnie w kark.

- Jesteś idiotą, Styles. - zaśmiał się w jego skórę, po czym usiadł obok, splatając ich palce razem.
- Cieszę się, że zdążyłeś, spójrz jak cudownie – Harry wskazał na krajobraz chowającego się słońca, ale zachód nie był tą rzeczą, na którą Louis pragnął patrzeć całe dnie.
- Jesteś takim idiotą – powtórzył, a Harry przygryzł wargę.
- No hej, obrażaj mnie dalej, a zniknę następnym ra- nie dokończył, bo starszy wpił się łapczywie w jego usta, nie pozwalając na złapanie dłuższego oddechu.
- Co Ty sobie w ogóle myślałeś? Chorwacja? - zaśmiał się radośnie. - dziękuje, Harold. Jesteś najcudowniejszym facetem na całej kuli ziemskiej i ja..nie wiem jak Ci się odwdzięczę.. 

Chłopak pokiwał tylko głową i zakrył jego usta palcem. - Robisz to codziennie, każdego dnia, gdy jesteś obok, dajesz mi siłę, by żyć, dajesz mi wiarę w to, że razem przetrwamy wszystko, dajesz możliwości, jakich bez Ciebie bym nie miał. Jesteś wszystkim, czego pragnę i wszystkim, czego potrzebuję. Wszystkim, co czyni moje życie sensownym. Kocham Cię, Louis.

I w tym momencie nie było nic cudowniejszego niż wyraz twarzy wzruszonego chłopaka. Nawet zachodzące słońce nie dorównywało temu pięknu. Louis po prostu wtulił się w ciało swojego chłopaka i przysiągł sobie, że gdy tylko zbierze siły, wymyśli przemowę i nauczy się jej na pamięć – bo bądźmy szczerzy, słowa kochały Harry'ego, a Harry kochał słowa, nikt nie współgrał ze sobą lepiej niż te dwa światy – zrobi to, uczyni chłopca, którego poznał w toalecie najszczęśliwszym chłopcem we wszechświecie.

Louis po prostu przytaknął i wtulił się w ciało swojego chłopaka. Kochał go i Harry o tym doskonale wiedział.

~*~

- Kurwa – jęknął Louis, gdy ręka Harry'ego wsunęła się w jego spodenki, a palce zwinnie owinęły kutasa. - kurwa, jesteśmy na p-plaży.. -dodał na zduszonym oddechu, by nie pisnąć wniebogłosy.
- Nie mów, że tego nie pragnąłeś – wyszeptał mu do ucha w odpowiedzi i zaciskał mocniej, delikatnie zahaczając pierścionkami o napletek.
- Kurwa, przez cały dzień byłem taki twardy na myśl o... - urwał, bo spostrzegł parę idącą w ich stronę, a jego ręką zacisnęła się na ramieniu chłopaka.
- Nie myśl o nich, pomyśl o tym, jak Ci dobrze – zachęcił go młodszy, wciąż poruszając dłonią w jego bokserkach. - jesteś taki gorący, Lou. Pomyśl, jak cholernie Ci dobrze.

Louis był szczęśliwy, że mrok pozwalał ukryć jego rozpalone policzki i jego pieprz-mnie-Harry wyraz twarzy. Naprawdę. Ludzie, o których martwił się, przeszli obok, nie zwracając totalnie uwagi, na to co się działo między dwójką chłopców.

- Obiecałem Ci, że dojdziesz na plaży, pamiętasz? - syknął loczek, całując namiętnie jego szyję. - A Harry Styles dotrzymuje obietnic, prawda?
- T-tak – wydyszał starszy niezbyt świadomy do czego ta rozmowa prowadzi.
- Tęskniłeś za mną?
- Nie masz pojęcia jak bardzo. - Louis zadrżał, gdy Harry złapał jego nadgarstki.
- Chcesz dojść dla mnie? - uśmiechnął się, poruszając brwią. - Nie musisz odpowiadać, wiem, że chcesz. No dalej, rozbieraj się.

Louis zastygł. Był cholernie podniecony i okej, to co wyprawiał z nim teraz Harry nie należało do najmądrzejszych rzeczy, ale było okropnie gorące.

- Ale tu? - spytał w szoku, nie rozumiejąc, jak mieliby to zrobić na plaży, wokół ludzi. Co prawda było już ciemno, ale wciąż to miejsce publiczne.
- Obiecałem, Lou, wskakuj do wody – zachichotał Styles, zrzucając z siebie ubrania i w mig zmieniając loczki na fryzurę tarzana. - no chyba, że chcesz żebym pieprzył tą panią w sukience w kwiatki.

Louis obrócił się w tył i ujrzał młodą dziewczynę idącą pomostem. Zrobiło mu się słabo na myśl o tym i o nie. Nie pozwoliłby nigdy, by jego seksowny chłopak wchodził tam, gdzie nie trzeba. Niebezpiecznie szybko pozbył się ubrań i nagi wskoczył do wody. Była ciepła i słona, i taka jakiej właśnie oczekiwał. Zawiesił ręce na szyi Harry'ego i pozwolił im ustom złączyć się w szaleńczym pocałunku.

- Jesteś idiotą i mówię to po raz trzeci – zaśmiał się, przecierając piekące oczy.
- Uważaj, bo za siódmym staje się to prawdą – odgryzł się młodszy, pocierając dłońmi jego plecy. - jesteś w chuj gorący Louis, a ja wciąż wierzę, że pozwolisz całować się do upadłego.

Głos Tomlinsona się obniżył, gdy usłyszał za plecami czyjeś słowa. Harry właśnie wsuwał w niego drugi palec i może to nie był ich rekord, ale układanie sensownych zdań w takim stanie nie było czymś prostym.
- Przepraszam, pytałam, czy woda jest ciepła. - dziewczyna posłała im uśmiech, a Harry wpadł na genialny pomysł.
- Odpowiedz tej damie albo inaczej włożę wszystkie pięć jednocześnie – syknął mu do ucha i Louis poczuł, jak krew w jego żyłach zaczyna pulsować. Nie mógł powstrzymać się od cichego piśnięcia, ale Harry kaszlnął, więc pozostało to niezauważone. Louis chciał te palce w sobie, ale jednocześnie uwielbiał być zdominowanym. Kurewsko to kochał.
- Ha-harry, nie dam ra-rady... - szepnął mu do ucha, łapczywie chwytając powietrze, bo palce nabijały się na niego coraz mocniej. - Ona usłyszy... - jęknął przeciągle w jego szyję, gdy Harry właśnie uderzył w to właściwe miejsce.
- Powiedz jej Louis, czy woda Cię zadowala – zaśmiał się Harry, nie zaprzestając swoich ruchów - będę Cię pieprzył, moje palce będą Cię pieprzyć tylko to zrób - polecił.

Louis wciąż trzymając się szyi Harry'ego, spojrzał na dziewczynę i próbując wyglądać normalnie wyszeptał ciche 'tak’.

- Cholera, nie usłyszała Cię – dodał kolejny palec i teraz już cztery długie penetrowały tyłek jego chłopaka.
- Kurwakurwakurwa – krzyk Louisa rozszedł się po całej tafli, a wspomniana wcześniej dziewczyna zaśmiała się i odeszła.
- Nie byłeś dobrym chłopcem – stwierdził lokaty i podpłynął bliżej pomostu. - teraz zerżnę Cię tak, jak było obiecane. - wysunął z niego palce, które w mig znalazły się w ustach starszego.
- Harry, przepraszam – mruknął szatyn niewyraźnie, gdy jego nerwy zaczęły opadać.
- Sh, kocham Cię, Louis – usta zamknięte pocałunkiem nie były już problemem.

Potem wszystko działo się cholernie szybko. Louis został przyparty do drewnianego pomostu, a Harry po prostu w niego wszedł. Unosili się na wodzie, a Styles coraz mocniej go pieprzył. Słychać byli głośne pojękiwania i dźwięk pluskającej wody. Ostre paznokcie Louisa drapały plecy Hazzy, gdy ten brał go, nie zastanawiając się, czy ktokolwiek może ich zauważyć.

- To popieprzone, ale kocham się z Tobą kochać. - wyznał młodszy, przyspieszając swoje ruchy. - A tutaj ma to swoje zalety – pocałował go w szyję i lekko wykręcił jeden sutek. - Boże, dlaczego wciąż jesteś taki ciasny? Mogę pierdolić się z Tobą codziennie, Tomlinson, a wciąż jesteś tak cholernie ciasny, jak jakaś dziewica.

Louis tylko jęknął. Głośno jęknął. Uwielbiał, gdy Harry mówił do niego w ten sposób.

- Odpowiedz! Kochasz to uczucie? Posiadanie mojego kutasa w sobie? Odpowiedz, bo wyjdę z Ciebie i przerucham pierwszą napotkaną osobę.
- Nie! - zaprotestował Louis. - pieprz mnie do końca, kocham, gdy jesteś we mnie, kocham, gdy jesteś taki duży i mnie rozciągasz, nie przestawaj -
- Dobry chłopiec – Harry musnął jego usta i doszedł chwilę później, zalewając wnętrze swojego głośnego faceta. Louis wygiął się, odchylił głowę w tył i osiągnął jednej z najlepszych orgazmów w życiu.
Harry wyniósł go z wody i owinął w suchy ręcznik. - Odpoczywaj, jutro czeka nas coś szalonego. Byłeś kiedyś w Nowym Jorku?
- Z Tobą, idioto – mruknął sennie Louis, a Harry pocałował jego nosek i nie mógł powstrzymać uśmiechu, jaki pojawił się na jego ustach kilka minut później, gdy Tomlinson usnął na jego rękach.



Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Dziękuję :)

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka