Nasz pierwszy (zimowy) raz - one shot (Larry)


Od autorki: Mój stary prompt trochę +18. Tak, jak mówiłam, będę powoli przenosić wszystko, by mieć to na jednej stronie. Weźcie poprawkę, że pisałam to jakiś czasu temu. Najnowszy rozdział Green tea na dniach!! - PEŁEN EMOCJI :) Miał być dzisiaj, ale zasypiam, a nie mogę zostawić go bez zakończenia. Buziak x

" Louis ma 18 lat, a jego chłopak Harry 16, jadą razem w góry, gdzie starszy uczy loczka jeździć na łyżwach, kończą w chatce zmarznięci w gorącą czekoladą i buziakami. :) "

Louis zatrzasnął klapę bagażnika, zrzucił błękitną beanie z głowy i zajął miejsce za kierownicą. Spojrzał na Harry'ego, który żegnał się ze swoją mamą i uśmiechnął się do siebie. To był ich pierwszy samodzielny wyjazd odkąd się poznali i Louis chciał sprawić, by Harry nigdy go nie zapomniał. Bez względu na okoliczności i porę roku.

Była zima, śnieg delikatnie prószył i stopniowo zasypywał ulice ich rodzinnego miasteczka. Harry nie cierpiał takiej pogody. Zawsze marudził, że jego loki są mokre, a policzki robią się różowe. Louis miał na to jedną skuteczną metodę, zamykał mu usta pocałunkiem i nie pozwalał, aby młodszy rozłączył ich wargi dopóki nie było takiej potrzeby.

- Jedźcie ostrożnie, jest ślisko. - głos Anne wyrwał Louisa z zamyślenia, gdy Harry zajmował miejsce obok niego.

- Będziemy, mamo. - odparł chłopak, siląc się na najbardziej przekonywujący ton głosu, jaki posiadał. - Louis jest dobrym kierowcą.

- Tylko przypominam. - zaśmiała się, a Louis posłał jej uspakajający uśmiech, gdy odchodziła w stronę werandy.

- Jest przewrażliwiona – jęknął młodszy ściągając wierzchnie ubranie i rozkładając się na siedzeniu.

- Martwi się. Jest Twoją matką. - Harry wywrócił oczami. - Hej, nie zapomniałeś o czymś? - dodał po chwili. - pasy, dzieciaku.

Styles już nic nie odpowiedział. Złapał srebrne zabezpieczenie i umieścił je w odpowiednim miejscu. Oparł głowę o szybę i zasnął szybciej niż przewidywał. Louis zatrzymał się kilka razy na stacjach benzynowych i podczas jednego z postojów, okrył swojego chłopaka kocem, muskając delikatnie jego czoło i poprawiając opadające na oczy kosmyki pokręconych włosów.

- Nawet nie wiesz, jak piękny jesteś. - wyszeptał cicho, pocierając dłonią jego policzek, po czym ruszył w dalszą podróż.

Kilka godzin później dotarli na miejsce. Było nad ranem, więc Louis postanowił nie budzić małego. Zaparkował przed dworkiem, w którym mieli mieszkać, zaniósł bagaże i wrócił po chłopaka. Delikatnie odpiął jego pas i nie zabierając koca, wziął go na ręce. Harry mruknął coś przez sen i przytulił się mocniej do klatki piersiowej Louisa. Wyglądał na zmęczonego i Tommo mógł przysiąc, że jego szesnastoletni chłopak, całą poprzednią noc spędził przed komputerem. Ułożył go na miękkiej pościeli, a gdy obaj byli już w samych bokserkach, zajął miejsce obok niego i okrył ich puchową kołdrą. Harry'emu wystarczyło kilka minut na to, by wtulić się w rozgrzane ciało szatyna i ponownie odpłynąć w głęboki sen, zabierając ze sobą Louisa.

~

- jak tu pięknie… - wyszeptał Harry, dotykając palcami okna, z którego roztaczał się niesamowity widok na zamarznięty staw i górski krajobraz.

Louis dźwignął się z łóżka i podszedł do młodszego chłopaka, otulając go od tyłu. - podoba Ci się?

- jest niesamowicie, mimo że… - nie dokończył, bo starszy odwrócił go przodem do siebie i wpił się delikatnie w jego spierzchnięte wargi.

- mimo że nie lubisz zimy, wiem, Głuptasie. - przytulił go mocno, po czym spojrzał na wiszący na ścianie zegarek. - jest wcześnie, wracajmy do łóżka.. - mruknął Lou, a Harry nie protestował.

~

- Louis! Ja nie potrafię.. - jęknął Harry, gdy starszy chłopak zawijał mu szalik wokół szyi. - Upadnę i połamię sobie nogi!

- Nic sobie nie połamiesz, skarbie. Będę tuż obok. - zapewnił go Lou, ale ten wciąż nie był przekonany. To nie tak, że nie lubił sportów zimowych. Po prostu wolał oglądać je z boku, niż w nich uczestniczyć. - to tylko łyżwy, spodoba Ci się, słowo.

Gdy byli już przy brzegu, a sprzęt został odpowiednio umieszczony na nogach, Harry miał chwilę zawahania, kurczowo trzymał się ciała swojego chłopaka, gdy weszli na lód. Louis chichotał, jak szalony, no bo, wybaczcie mu, to było tak bardzo urocze, że nie mógł się powstrzymać.

- jesteś silniejszy niż ten strach, no dalej, nie bądź uparty – cmoknął jego zmarznięty policzek i wciąż trzymając jego dłoń, pociągnął go odrobinę dalej.

Zamarznięta tafla stawu zaskrzypiała pod ich ciężarem, a na twarzy lokatego chłopca wypisało się przerażenie. Louis założył ręce wokół jego talii, a usta przywarł do czoła, które prosiło się o drobne całusy. Tomlinson był wyższy i zdecydowanie dominował, ale Harry miał charakterek i czasami ciężko było go do czegoś przekonać.

- Ruszaj nogami, w ten sposób – zademonstrował, skupiając na sobie uwagę młodszego. - To nie jest trudne, Harry – puścił jego dłoń, ale uścisk został prędko odnowiony.

- Nigdy.MNIE.nie.puszczaj. - pisnął dzieciak, wtulając się w jego ciało. - po prostu się boję.

- To nic złego, każdy ma jakieś lęki, ale hej, ufasz mi? - Harry tylko skinął głową w odpowiedzi i pozwolił, by Louis przeciągnął go przez połowę naturalnego lodowiska. - i co? Chyba nie jest tak źle, hm?

Harry zaśmiał się i spojrzał w oczy swojego chłopaka. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, że jego dłoń przenika zimne powietrze, a nie ciepła skóra, którą czuł jeszcze sekundy temu. Ogarnęła go wewnętrzna panika, ale postanowił ją zignorować, chciał aby Louis był z niego dumny, więc musiał stłumić to w sobie i jechać dalej.

- Lou.. - uśmiechnął się, a jego nogi poruszały się we właściwym rytmie. - Lou, chyba mi się podoba – jego oczy świeciły się radośnie.

Tomlinson wykonał kilka piruetów i dziwnych figur, po czym podjechał obok Harry'ego tyłem i chłopak zdał sobie sprawę, że ta bestia jest cholernie utalentowana.

- Czy Ty sobie ze mnie żartujesz? Masz jakieś drugie życie, gdzie jesteś łyżwiarzem figurowym? - wyciągnął do niego dłoń, a Louis nie zastanawiał się ani chwili, splótł ich palce, okręcając ich w kółko.

- cholera, leżymy – dźwięczny śmiech młodszego chłopca rozszedł się po całej tafli. - Louis, leżymy – ich głosy współgrały ze sobą, tworząc piękną całość.

- Będę miał siniaki na tyłku – jęknął Lou, pocierając ręką spodnie. - cholernie duże siniaki.

- na cholernie seksownym tyłku – dodał Harry, trzymając głowę na jego klatce piersiowej. - który swoją drogą należy do mnie. - uzupełnił wypowiedź

- zboczeniec. - Louis podparł się na łokciach i spojrzał w niebo, drobne płatki śniegu opadały na jego włosy i nos, i język, który wystawił na wierzch, niczym pięcioletnie dziecko.

- jesteś taki dziecinny, a ja jestem, ugh – urwał Styles i podniósł się na kolana – zmarzłem, chodźmy do domu.

- najpierw mnie pocałuj.

I Harry już nie oponował, usiadł na nim okrakiem, a ich ciasne spodnie zetknęły się ze sobą. Przez chwilę patrzył jak Louis oblizuje usta, po czym wpił się w niego brutalnie, czego dotychczas nie robił.

- uhuh- przerwał starszy i spojrzał na niego pytająco. - chodźmy do środka – zaproponował, nie czekając na odpowiedź i skradając z jego ust jeszcze jednego całusa.

~*~

- jestem taki zmarznięty – poskarżył się Harry, pocierając ramiona. Siedzieli teraz w kuchni, gdzie Louis przygotowywał gorącą czekoladę i jakieś przekąski.

- jesteś marudą – poprawił go starszy i podał mu kubek z pysznym napojem. - pij, jest słodka.

- Ty jesteś słodki – pochwycił jego dłoń i przywarł ustami do szyi Louisa. - i cholernie gorący.

- Harry…

- przecież tylko mówię prawdę – przechylił kubek, a ciepła ciecz podrażniła jego gardło. - samą prawdę. - nie oblizując ust ze słodyczy wpił się w jego wargi.

- Harry… - zaskomlał Louis, wiedząc do czego to prowadzi. Byli ze sobą już długo, robili wiele rzeczy, które robi się w związku, bo przecież to na tym polega, ale nigdy nie dotarli do ostatniej bazy. Po prostu… mieli czas, Harry miał szesnaście lat, a Louis nie chciał naciskać. Nie kochali się jeszcze, a mimo wszystko ich miłość była czymś pięknym i niepodważalnym.

- Louis.. ja.. - wyszeptał, biorąc w dłonie jego twarz. - okropnie mocno Cię kocham.

- wiem, Harry – chłopak dmuchnął ciepłym powietrzem w jego nosek. - i ja Ciebie.

- ale ja, Louis… - spuścił wzrok, jakby miał powiedzieć coś, co go zawstydza, lecz tylko pociągnął go w stronę salonu, gdzie w rogu stała skórzana sofa.

Pchnął go delikatnie, usiadł na nim okrakiem i po prostu przytulił.

- Chcę się z Tobą kochać, Louis. - wyszeptał mu do ucha, a krew w żyłach Tomlinsona zawrzała, sprawiając, że jego policzki nabrały koloru.

- Co? - objął go w talii i spojrzał w oczy, odnajdując masę pożądania w zielonych tęczówkach.

- Po prostu – dotknął się za krocze – to nie tak, że jestem podniecony – zaśmiał się – wiem, że Cię kocham i Ty kochasz mnie, jestem gotowy, Louis, zróbmy to w końcu, nigdy nie będzie lepszego momentu.

- Harry, nie chcę byś myślał w ten sposób, jasne? Nie musimy uprawiać seksu, bo tak trzeba, mamy czas, wiesz o tym. - Louis posłał mu ciepłe spojrzenie i czule pogładził jego skórę.

Loczek przewrócił oczami i nerwowo przygryzł wargę. - Zróbmy to, w porządku?

Louis chciał jeszcze zaprotestować, ale Harry wsunął dłonie pod jego koszulkę i cholera, naprawdę nie było już opcji aby przestał dotykać go w tak podniecający sposób. Nagle w pomieszczeniu zrobiło się duszno, a atmosfera podkręcała się z każdym ruchem. Tomlinson także nie próżnował, ułożył dłoń na spodniach swojego chłopaka i masował jego erekcję przez materiał.

- S-sypialnia – szepnął prawie niesłyszalnie. - ma być wyjątkowo. - dodał do siebie, gdy Harry oplótł nogi wokół jego ciała i pozwolił aby starszy zaniósł go do łóżka.

- chcę Cię w sobie tak bardzo – głos młodszego drżał, gdy Louis ściągał z niego spodnie, pozostawiając jedynie zielone bokserki.

- chcesz żebym…? - spytał niepewnie, układając ręce po obu stronach jego głowy.

- chcę spędzić z Tobą wspaniałe chwile, wiem, że byłem nieznośny, ale… - urwał i przyciągnął go za koszulkę do miękkiego pocałunku.

Louis uśmiechnął się i rozpiął rozporek, zsuwając spodnie do kostek. - obiecuję, że będę delikatny. - musnął ustami rozgrzane ciało Harry'ego, który pod wpływem jego dotyku wił się na łóżku.

Ich erekcje ocierały się o siebie i mimo materiału, który wciąż je oddzielał, było to naprawdę gorące. Szesnastoletni Harry pod osiemnastoletnim Louisem. (dop.aut. ha!wyobraźcie sobie to*.* omg)

- czy..czy możemy się już pieprzyć? - spytał Harry, czym rozbawił Lou. Starszy tylko skinał głową i nie zaprzestając muśnięć, dotykał go w delikatnych miejscach. Gdy pozbył się bielizny, a ich nagie ciała współgrały ze sobą w harmonii i subtelności, czuł, że to się stanie. Właśnie miał rozdziewiczyć swojego chłopaka i czuł, że zaczyna się denerwować.

- jeśli zmieniłeś zdanie to po prostu… - oświadczył, ale Harry przerwał mu w zdanie w połowie, biorąc w dłonie jego penisa i powoli przesuwając po nim swoją małą dłonią. -aCH.

- cze-czekaj – sięgnął do torby i wyjął bananowy nawilżacz, który prędko rozprowadził po całej długości swojego chłopaka. Louis jęknął, a jego oddech z każdym ruchem stawał się coraz płytszy.

Całowali się tak długo, aż ich usta pokryła sina barwa. Louis prawie doszedł w ręce dzieciaka, ale ten zważając na ich zamiary, przerwał w odpowiednim momencie, pozwalając, by osiemnastolatek pokrył lubrykantem swoje palce i naciskał nimi na jego wejście.

- będzie bolało?

- odrobinę, tak sądzę – uśmiechnął się krzywo Louis i wsunął w niego pierwszy palec, Harry przymknął oczy, próbując się rozluźnić. - jest okej?

- jest bardzo okej – wychrypiał Styles kilkanaście minut później, gdy trzy długie palce Louisa penetrowały jego wnętrze. - nie przestawaj, nie-e nie przestawaj, oh, kurwa.

- i kto tu jest dziecinny – zaśmiał się Tommo i zgiął paliczki w jego wnętrzu, uderzając idealnie w prostatę. - ale nie dochodź jeszcze, chcemy, by było przyjemniej, prawda? - pogładził jego podbrzusze, składając na nim drobny pocałunek.

~

- jesteś taki ogromny, Louis – zapłakał Harry, gdy główka kutasa wchodziła w jego tyłek. - jesteś taki, o boże, kocham Cię-

Tomlinson mógł przysiąc, że jego mięśnie napinały się w cholernych spazmach, mógł przysiąc, że jego pierwszy seks w życiu jest najlepszym seksem, jaki mógł sobie wymarzyć. Harry leżał pod nim z rozognionymi policzkami, rozburzonymi lokami i tymi świecącymi oczami, które błagały tylko o mocniejsze pchnięcia.

I jak mógłby mu odmówić?

Zapach bananów rozchodził się po całym pomieszczeniu, a jęki wydostające się z ust Harry'ego były jak „och, kurwa, Louis”, „tak, dobrze, tak, tutaj”, „boże, Louis, mocniej”, „chcę to poczuć głębiej”.

I jak Louis mógłby się nie uśmiechnąć?

Doszli jednocześnie, Louis w Harrym, a Harry na swój brzuch, który Louis swoją drogą wylizał do ostatniej kropelki, po czym wsunął swój język głęboko w gardło młodszego, nie pozwalając na żaden sprzeciw.

- kocham Cie. - wyszeptał Louis, układając głowę małego na swojej klatce piersiowej.

- Lou?

- tak, Harry?

- kiedy może być nas drugi pierwszy raz?

I jak Louis mógłby żyć bez niego?

Niezaprzeczalnie niemożliwe. 

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

Dziękuję :)

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka