Rozdział 7. - Green tea




Link do masterposta: KLIK

Louis jest przekonany, że to, co usłyszał od Gemmy kilka dni temu to dopiero wierzchołek góry lodowej, jaką mają do pokonania. Wie jednak, że nie mogą zatonąć, niczym Titanic na bezkresnych wodach oceanu. Muszą płynąć i płynąć, aż dotrą do portu. Portu zbudowanego z marzeń, ale i z wolności, której każde z nich potrzebuje.

Jest dziesiąta rano, gdy budzi się z krzykiem. Siada spocony na łóżku i patrzy, że przez żaluzje przebijają się już promienie słońca. Nagle do środka wchodzi jego mama.
- Wszystko w porządku? Nie krzyczałeś przez sen odkąd skończyłeś 7 lat – mówi ciepło i Louis ma ochotę się rozpłakać, ale bierze głęboki wdech i kręci głową.
- Jest okej, mamo… - wydostaje się z jego ust.
- Przemęczasz się – to nie brzmi nawet jak pytanie i Louis wie do czego to będzie prowadzić. - Chciałabym poznać tego chłopca. Mogę go odwiedzić?
- Co? - przemyka szybko przez usta szatyna. Tak szybko, że sekundę później widzi triumfalny uśmiech na twarzy swojej matki.
- Wiedziałam, że tam ktoś jest. To pacjent, prawda? - przesuwa się bliżej Louisa i bierze go w ramiona. - Jesteście blisko?
- Mamo… - jęczy Louis, ciesząc się, że nie musi patrzeć jej w oczy. Czuje się jak zakochany nastolatek i cóż, możecie go winić, ale naprawdę nim jest. Jest zakochany.
- Możesz mi powiedzieć.
- Wiem, że tak. Po prostu to trudne, Harry cały jest trudny…
- Harry?
- Ale jest też słodki i taki bezbronny, i skrzywdzony… i ja po prostu chcę, by był bezpieczny. Chcesz żebym Ci o nim opowiedział? - pyta. Jay kiwa głową zachęcająco, po czym proponuje, by przesiedli się na werandę, gdzie nikt nie będzie im przeszkadzał. Louis czuje ulgę. Pierwszy raz od kilku miesięcy czuje ulgę, bo wie, że będzie mógł porozmawiać z kimś, komu naprawdę ufa.

~*~

Dochodzi piętnasta, gdy wkracza na szpitalne korytarze, by zająć swoją zmianę. Rozmowa z mamą wpłynęła znacząco na poprawę jego humoru, przez co teraz posyła wszystkim uśmiechy i jak nigdy, decyduje się udać w pierwszej kolejności do Harry'ego. Wie, że chłopak nie spodziewa się jego przybycia, ale wie też, że Harry lubi niespodzianki. Zastaje go leżącego z książką na podołku. Jego oczy są lekko uchylone. Wydaje się o czymś myśleć. Dopiero po chwili zauważa obecność lekarza.

- Louis? - pyta zaskoczony – co tu robisz?

Ten udaje jednak oburzenie i kieruje się w stronę drzwi.

- Nie! Czekaj! Nie miałem tego na myśli – podbiega do niego na boso i przytula.
- Ile razy mówiłem Ci żebyś nosił skarpetki, Harry?
- Tęskniłem za Tobą… - słyszy w odpowiedzi, więc bierze chłopaka na ręce i niesie do łóżka. - Ja za Tobą też… rozmawiałem dziś z mamą. Chciałaby..um… odwiedzić Cię kiedyś.
- Chciałaby co? - Harry nie dowierza. Co prawda, Louis wielokrotnie opowiadał mu o swojej rodzinie (nawet bez tego wiedział, że wszyscy Tomlinsonowie mają dobre serca), ale nie spodziewał się otrzymać takiej wiadomości.
- Obudziłem się dziś z krzykiem… - wyznaje Louis, przez co drugi obserwuje go uważnie. Siedzą obok siebie, bo jest dzień i kręcą się pielęgniarki, więc muszą naprawdę uważać, by nikt ich nie przyłapał. Louis kładzie dłoń na miękkim prześcieradle pomiędzy ich udami, a Harry nakrywa ją swoją większą dłonią.
- Możesz… możesz mi powiedzieć – szepcze młodszy.
- Wiem, że tak, po prostu… nie jestem chyba gotowy, by o tym mówić w ogóle. Nie miałem koszmarów od 7 roku życia. To trochę głupie.
- Nie, nie jest – mówi dorośle Harry i splata delikatnie ich palce.
- Jesteś dla mnie bardzo ważny, wiesz o tym, prawda? - odpowiada Louis, a Harry bardzo chce go pocałować, jednak nie może. Nie chce zrujnować Louisowi życia jednym nieprzemyślanym ruchem. Pan doktor wydaje się myśleć podobnie, jednak chwile później przyciska swoje usta do warg Harry'ego, szepcząc ciche 'muszę to zrobić'.

Pokój lekarzy jest pusty, gdy Louis decyduje się po wykonanym obchodzie wypić małą kawę. Nastawia wodę i odmierza idealnie dwie łyżeczki cukru. Ostatnio czuje się senny i nie wie, czy powinien zgłosić się do lekarza pierwszego kontaktu, czy to zwykłe przemęczenie. Kiedy stara się podjąć decyzję, do pomieszczenia wchodzi kobieta ubrana w czerwoną garsonkę. Jej długie czarne włosy falują na wszystkie strony. Louis wydaje się być oszołomiony przez kilka sekund, jednak ostatecznie kiwa głową, by odgonić myśli.

- Przepraszam, w czym mogę pomóc? - stara się brzmieć grzecznie, ale mimo tego kobieta robi skwaszoną minę.
- Szukam Louisa Tomlinsona, znasz go? - pyta wyniośle, a Louis prycha w duchu, chcąc pokazać klasę i zagiąć kobietę tak bardzo, jak tylko się da.
- Owszem, miło mi panią poznać – wyciąga do niej rękę, a ta zaskoczona milknie.
- Przepraszam, sądziłam...że...Gemma Styles mówiła o Panu… - nie może ukończyć zdania, gdy chłopak jej przerywa machnięciem ręki.
- Wystarczy Louis i proszę się nie martwić, jestem lekarzem psychiatrii, nie gwiazdą. W czym mogę pani pomóc?
- Jestem prawnikiem Gemmy, prosiła mnie o kontakt. Czy możemy przez chwilę porozmawiać? Mam mało czasu, napięty grafik – tłumaczy, a Louisa ponownie zalewa chęć wygarnięcia jej, co tak naprawdę myśli o jej napiętym grafiku, gdy sam jest w pracy.
- Proszę – odpowiada jedynie, proponując jej jeszcze kawę. Kiedy odmawia, przechodzą do rzeczy. Louis nie ma pojęcia, dlaczego Gemma chce by w tym uczestniczył. Tak, co prawda rozmawiali o tym, że musi stać się niezależna od sekretów, o których wie Nick, jednak nie sądził, że wciągnie w tę sprawę i jego.
- Louis? - jęczy kobieta, co chwilę sprawdzając zegarek. - To naprawdę ważne dla mojej klientki. Oprócz obrony w sprawie potrącenia, Gemma złożyła wniosek w sprawie zastraszania przez pana Nicka Grimshawa. To z kolei kieruje nas do sprawy pana Harry'ego Stylesa. Wiem, że jest pan lekarzem jednego z nich. Chciałam przez to powiedzieć, że teraz wiele zależy od tego, jak zachowa się pacjent. Czy mógłby pan przygotować go na ewentualne przesłuchanie? - pyta, a w głowie Louisa widnieje już Harry pakujący swoje rzeczy do wyjścia z ośrodka, Harry w parku z ich kotem lub psem, którego wezmą ze schroniska, gdy już opuści to okropne miejsce, Harry gotujący obiad i robiący zakupy w markecie za rogiem ich domu.

- Louis?
- Tak, tak, oczywiście, to może jednak trochę potrwać. Nie mogę rozmawiać o historii choroby dopóki nie zostaną pani przekazane akta.
- Zdaje sobie z tego sprawę. Wniosek został już złożony, ale dopóki nie ruszy linia obrony, nie mam dostępu do kartoteki.
- Ile..ile mamy czasu?
- To może być szybkie, nie chcę wywoływać presji, jednak sprawy Gemmy rozwiązywane są zaocznie, co przyspiesza nas do odnowienia procesu w sprawie morderstwa państwa Styles. W dużym stopniu zależy to od sędziego, który będzie prowadził tę sprawę. Mogą dać kilka miesięcy, a może to być nawet kilka tygodni.
- Tygodni? - piszczy Louis, nie wiedząc, czy jest gotowy, by tak bardzo zrujnować Harry'ego.
- Czy to brzmi jak problem? - pyta kobieta, lecz ten kiwa głową.
- Zrobię to, przygotuję Harry'ego. Proszę tylko zająć się wszystkim, jak należy.
- Jestem najlepszym prawnikiem w mieście, nie widzę innej możliwości. Dziękuję za rozmowę, Louis.
- Wzajemnie, panno…
- Katy. Katy Perry. Będziemy w kontakcie – kobieta podaje mu swoją wizytówkę i z tym opuszcza gabinet, pozostawiając Louisa w kompletnej konsternacji.


~*~

- Liam, dlaczego wezwałeś mnie tak późno? - Louis nie trzaska, jest tylko przeciąg i drzwi same lecą, by wywołać głośny łomot.
- Mamy mały problem. - mówi ordynator, wskazując na rozlaną na podłodze farbę. Zayn stoi obok z pędzlem w dłoni.
- Wow, to jest kurwa-arcydzieło – oczy Louisa się rozszerzają na widok tego, co Mulat stworzył na ścianie. - Wczoraj wyglądało mniej imponująco.
- Dzięki, uznam to za komplement – szepcze Zayn, a Louis się śmieje.
- Dlaczego jesteście cali z farby? - pyta głupio, a pacjent spuszcza głowę.
- Pomagałem Zaynowi zebrać to, co rozlało się na panele, ale to bezcelowe, farba zasycha zbyt szybko. Nie może tu dziś spać, nawet otwarte okna nie są w stanie przewietrzyć tego, nie chcę by doszło do jakiegoś zatrucia.
- Troszczysz się – mówi cicho Louis, ale jest pewien, że Malik także to usłyszał.
- Więc jaki jest plan?
- Trzeba znaleźć Zaynowi miejsce do spania na tę noc.
- Coś sugerujesz?
- Louis! Mówię poważnie, nie ma opcji, by tu spał. Nie damy go do pokoju z Jade, ani Taylor, Niall ma zakaz mieszkania z drugim pacjentem przez jego dawne problemy z krzywdzeniem siebie, nie mamy wolnego pokoju. Ten po Edzie jutro zajmuje nowy pacjent.
- A Harry? - mówi Zayn. Louis się uśmiecha. Harry. To jest to.
- No nie wiem… - krzywi się ordynator.
- Na pewno się zgodzi! - mówi entuzjastycznie Louis – porozmawiam z nim, możemy wstawić tam materac, będzie idealnie. - Za chwilę wrócę – jest już przy drzwiach, gdy słyszy, jak Liam odzywa się do Zayna.


- Zgodzę się na to, tylko wtedy, jeśli to naprawdę w porządku dla Ciebie.


Harry nie ma problemu z posiadaniem współlokatora i odkąd Louis prosi go, by się zgodził, robi to. Obaj zdają sobie sprawę, że będą musieli być bardziej powściągliwi, ale to przecież tylko jedna noc. Louis chce by Harry spędził ją miło. W końcu niebawem muszą ruszyć z terapią, a to brzmi jak nie lada wyzwanie.

- Więc chcesz powiedzieć, że Liam tak po prostu pomagał Ci zmyć farbę z podłogi? - pyta Louis po raz dziesiąty tego wieczora. Zayn siedzi na materacu, oparty o ścianę szkicuje coś w swoim notesie.
- Odpierdol się. Harry, możesz mu zamknąć usta na chwilę? - jęczy, ponownie skupiając swoją uwagę na rysowaniu.
- To moja ulubiona część – cieszy się najmłodszy, gdy przyciąga Louisa do siebie i całuje miękko. - Nie dokuczaj mu już, co? - szepcze.
- Ale spójrz, jak się denerwuje, kłamie nas – śmieje się pan doktor, a kawałek gumki do mazania ląduje w jego włosach.
- Następnym razem rzucę czymś twardszym! - grozi Malik, ale cała trójka wie, że tego nie zrobi.

Siedzą chwilę w ciszy, gdy Zayn odkłada notes.

- Więc co z Wami? Jesteście razem?

Louis zamiera, bo przecież nigdy o tym nie rozmawiali i on nawet nie wie, czy Harry chce być z nim. I nie, nie jest tchórzem, to po prostu… mogło poczekać. Tak sądzi. Nie ma odwagi spojrzeć na Harry'ego, więc czeka aż chłopak się odezwie.

- Ja z Louisem? Nigdy – udaje oburzenie po czym całuje go mocno. Louis od razu się rozluźnia. To właśnie dlatego Harry jest wyjątkowy. Jest w stanie zrobić z wielkich ciężkich spraw małe dobre rzeczy.

Późną nocą, gdy Zayn już cicho chrapie, Louis wplata dłoń we włosy Harry'ego i szepcze cicho.


- Śpisz?
- Myślę… - odpowiada po chwili głęboki głos.
- O nas? - Louis przygryza wargę i obraca się Harry'ego przodem do siebie. - Bo jeśli chodzi o to, o co pytał Zayn…
- Louis, nie musisz…
- Ale chcę. Jesteś dla mnie bardzo ważny. I jeśli chcesz żebyśmy…
- Jesteśmy po prostu nami, prawda? Po co nam jakieś nazwy? - mówi mało przekonująco i tym razem to Louis posyła mu spojrzenie.
- Chcesz być...no wiesz, ze mną? - pyta od razu, a Harry wstrzymuje się chwilę przed skinięciem głową. - Bo jeśli…
- Chcę. Po prostu nie chcę Cię…ograniczać.
- Nie robisz tego – zapewnia go i wie już nawet, co otrzyma w odpowiedzi.
- Może teraz nie, ale za jakiś czas...Ty będziesz tam...a ja…
- A Ty będziesz ze mną. - odpowiada, po czym go całuje. Delikatnie i powoli, jakby jutra miało nie być. Ale będzie. Louis jest pewien. Będzie barwne i pełne nadziei, a to wszystko, czego teraz potrzebują. Trochę czasu zajmuje mu opowiedzenie Harry'emu spotkania z prawniczką Gemmy, ale kiedy Harry zasypia po raz pierwszy od kilku tygodni z uśmiechem na twarzy, wie, że statek, którym płyną zmierza w dobrym kierunku. I już ma pomysł na kolejny tatuaż. Harry już zawsze będzie jego kompasem…

~*~

- Nie powinieneś być w pracy? - pyta Lottie, gdy schodzi rano na śniadanie.
- Niedawno z niej wróciłem, mam wolne do dwunastej – odpowiada, sącząc swoją herbatę. - Potrzebujesz czegoś?
- Chciałam się zapisać… tylko nie mów mamie, jeszcze nie teraz, sama jej powiem, okej?
- Jasne, chcesz zrobić tatuaż? - pyta zainteresowany, ale dziewczyna kręci głową.
- Chciałam oddać komuś nerkę…
- Lotts..
- No co? Byłeś praktycznie w moim wieku, kiedy to zrobiłeś! Jest taki chłopak…
- Robisz to dla chłopaka? Świetnie… mama się nigdy nie zgodzi.
- To nie jest mój chłopak! On chodzi z nami do szkoły, jest chory…

Louis wzdycha, nie wie co jej powiedzieć. Część niego jest dumna, że siostra chce pójść w jego ślady, część ma pewne obawy.

- To wszystko jest trudne, naprawdę, musisz o siebie bardzo dbać, nie chorować...rekonwalescencja jest naprawdę ciężka. To nie tak, że Ci to odradzam, Lotts, ale musisz być pewna. Przemyśl to jeszcze raz – całuje ją w skroń.
- Louis?
- Tak?
- Poznałeś tego biorcę? Wiesz kim był?
- Nie, wolałem być anonimowy. Wiem tylko, że ten chłopak pochodził z Cheshire.
- Okej, pomyślę jeszcze… i dzięki za rady.

Louis nigdy tak naprawdę się nie zastanawiał, kim była osoba, której podarował część siebie. Mama zachęcała go do odwiedzin, ale on uznał, że jeśli od początku miał być anonimowy to anonimowym chce pozostać. Nie chciał, by Ci ludzie czuli w stosunku do niego jakiś dług, nie chciał wdzięczności. Chciał tylko komuś bezinteresownie pomóc i mu się udało. Ale teraz po tych kilku latach był ciekawy. I cóż, pomyślał, może odnowi kilka kontaktów i spróbuje znaleźć tę osobę. Albo chociaż zdobędzie informacje, czy ma się dobrze. Tak, definitywnie tak zrobi.

Powrót do kliniki nie był niczym nowym. Kilka minut w korku na Route Street, pięć przystanków przed mostem i trzy postoje przez ciężarówki rozwożące towar. Do tego deszcz i słońce na przemian. Coś, co mimo trwałej monotonii, Louisowi nigdy się nie znudzi.


- Louis, nie chcę – kręci głową Harry, gdy ten proponuje, by porozmawiali.
- Ale kochanie… Jutro zaczynamy terapię, chcę, byś był gotowy – siedzi na tym białym krzesełku, na którym zwykł siadać na pierwszych spotkaniach z Harrym. W rękach dzierży notes i białe pióro opatrzone inicjałami LT. Chce być dobry, ale wie, że to wszystko i tak wyssie całą energię z chłopca w lokach.
- Louis, proszę, przestań. - syczy, gdy ten stuka palcem o ramę łóżka. - Wiem, że jesteś moim lekarzem i że to wszystko utrudnia…
- Słucham?
- Nic, przepraszam… jestem zestresowany.
- Wiem, że tak, ale hej… - kuca obok niego. Fotel skrzypi, gdy Harry się wierci, nie mogąc znaleźć sobie odpowiedniej pozycji. - Im szybciej przez to przejdziesz, tym szybciej opuścisz to miejsce, a wtedy… wtedy będzie czekać nas wiele wspaniałych rzeczy.
- Słyszałem, że ten nowy pacjent, Jake, jest przystojny – mówi nagle, a Louis drętwieje
- Dlaczego kierujesz do mnie te słowa?- pyta ostrożnie.

Wzrusza ramionami.

- Harry?
- Nie chcę żebyś mnie zostawił, Lou…
- Skąd taki pomysł? Nie chcę Cię zostawiać i nie zrobię tego, hej, siadaj na kolana – podnosi go i sam zajmuje fotel. - Jesteś tym, czego potrzebuje. Nie jakiś tam Jake. Nie bądź zazdrosny.
- Napijemy się herbaty? - pyta cichutko, tuląc się do klatki piersiowej Louisa.
- Zielonej?
- Z brązowym cukrem.

To brzmi jak obietnica. Obietnica lepszych dni, które mają nadejść już wkrótce.

~*~

- Jake Bass, Manchester, 22 lata – recytuje chłopak, stojąc pośrodku sali w samych bokserkach.
- Czy mógłbyś się ubrać? - pyta Louis, zapisując sobie najważniejsze informacje. - Na łóżku jest uniform, chyba że masz jakieś swoje ubrania.
- Nie mam, nie przyszedłem tu z własnej woli, a nie chcę nosić tego… czegoś – w ostatnim momencie gryzie się w język. - Moja rodzina mnie tu zamknęła.
- Dlaczego? - pyta Louis zaciekawiony, choć ma cały raport z przyjęcia chłopaka na oddział.
- Bo myślą, że mam problem.
- A Ty? Ty tak nie sądzisz?
- Jestem całkowicie pewien, że pieprzenie się za pieniądze nie stanowi mojego problemu – fuka, a Louis by się roześmiał, ale nie chce pozwalać na zbyt wiele nowym pacjentom.
- Jeżeli jesteś zdrowy, przejdziesz testy wstępne i opuścisz to miejsce w ciągu 24 godzin. - mówi prosto, a Jake siada na łóżku.
- Serio?
- Tak – zapewnia go Louis. - To procedura stosowana w takich przypadkach. Twój raport nie wskazuje na problemy psychiczne. Dlaczego więc ktoś był skłonny Cię tu zamknąć?
- Rodzice są bogaci. Boli ich to, że się uniezależniłem i to w ten sposób. Przez przemysł pornograficzny, ale to właśnie oni podcięli mi skrzydła na samym początku, chciałem grać w filmach, więc to robię. Tyle.
- Ach, rozumiem. - mówi poważnie Louis i już teraz wie, że chłopak nie przejdzie testów. Nie chce mu jednak odbierać nadziei, więc uśmiecha się i prosi, by jednak założył „to coś”, bo czeka go kilka badań.

Kiedy Louis wraca do Harry'ego ten leży skulony na łóżku i płacze. Tomlinson siada obok niego i delikatnie głaszcze jego plecy.

- Jestem gotowy...jestem gotowy powiedzieć Ci całą prawdę.. - skomle i nawet jeśli oboje wiedzą, że nie jest to do końca prawda, wiedzą też, że czas ich goni. Harry do czasu ogłoszenia daty procesu musi wykazać, że jest stabilny, by przejść test. Louis chce mu pomóc i wie, że jest w stanie to zrobić. Ale aby zbudować tego chłopca na nowo, będzie musiał złamać każdą ścianę, jaką postawił wcześniej Harry. Rujnowanie kogoś, kogo się kocha z pewnością nie jest łatwe.

- Będę cały czas przy Tobie – obiecuje Louis, gdy ręka Harry'ego zaciska się na jego koszulce.
- To wszystko zaczęło się latem, gdy miałem 13 lat… - szepcze, a potem głośny szloch rozchodzi się po pokoju. - Miałem chore nerki i ma-ma… mama zabrała nas do sanatorium. Mnie… i Nicka. - kontynuuje, a łzy ciekną po jego policzkach. - Przepraszam, Louis, nie mogę – wpada w panikę i chce się wyrwać, jednak silne ramiona Louisa mu to uniemożliwiają. - Nie mogę, nie mogę, nie mogę!

- Shh, spokojnie, nie mów nic… jesteś bezpieczny, jesteś bezpieczny. - zapewnia go, nie wypuszczając z uścisku. Gdyby tylko mógł wymazałby z jego pamięci wszystkie złe chwile i zastąpił je dobrymi…

- Jestem zepsuty – mówi Harry, gdy emocje już opadają, a on sam leży na klatce piersiowej Louisa.
- Hm?
- Jestem zepsuty, powinieneś dać sobie spokój…
- Nigdy w życiu – deklaruje Louis, po czym składa pocałunek w jego włosach. - Naprawię Cię. - i to brzmi jak obietnica, której nie można złamać. Harry uśmiecha się smutno na jego słowa, ale wie, że Louis mówi prawdę. Bo Louis nigdy go nie okłamał.


Od autorki: Dziękuje za Wasze miłe słowa! ♥♥♥ Jeśli macie ochotę ZADAĆ PYTANIE POSTACI, napiszcie je w komentarzu, odpowiem w kolejnym poście. :)

10 komentarzy :

  1. Kolejna świetna część, oby tak dalej. Uwielbiam czytać twoje opowiadania, kiedyś z koleżanką miałyśmy taki pomysł, żeby wszystkie wydrukować i stworzyć z nich książke :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To przekochane! Dziękuje!! ❤ z tą książką może kiedyś się uda:)

      Usuń
  2. Jej, wróciłaś! <3 Zaglądam od czasu do czasu licząc na jakiś znak od Ciebie (szczerze to zwątpiłam, ze wrócisz) i tak dzisiaj bez przekonania, rutynowo wchodzę na bloga i jak miło byłam zaskoczona! Cieszę się, że wróciłaś. Zapowiada się zacnie:) Czekam na więcej :) Aż chyba z tego wszystkiego przeczytam wszystkie opowiadania od początku, <3 Pozdrawiam, Ania :)
    PS. Mam nadzieję, że trochę bardziej rozwiniesz wątek Ziama i może dasz większą rolę Niallowi, poza tym opowiadanie jest genialne i ten pomysł na umieszczenie w nim innych sławnych osób genialny :)
    Dobra pozdrawiam jeszcze raz i kończę bo za bardo się rozpisałam, ale nie mogłam inaczej. No nie mogę uwierzyć WRÓCIŁAŚ!!!!!!
    Kocham cię Pa!:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sprawiłaś mi wiele radości tym komentarzem. Cieszę się, że wchodziłaś na mojego bloga i sprawdzałaś, naprawdę jestem wdzięczna, to okropnie miłe i tak bardzo motywujące, że zaraz zabieram się za pisanie kolejnego rozdziału. Dziękuje Ci bardzo za taki długi komentarz, Aniu! <3

      Ps. Co do Ziama - kiedy zaczynałam pisać to opowiadanie w 2014 roku to...było nieco inaczej. Teraz dziwnie mi pisać o Zaynie, ale może coś uda mi się zrobić. Co do Nialla - nie mam za bardzo pomysłu na jego postać na tę chwilę, ale postaram się coś znaleźć i dla niego.
      Ja też pozdrawiam i też kocham!
      DZIĘKUJĘ!

      Usuń
  3. Temat Ziama jest niezły i fajnie było by przeczytać o ich romansiku :). Sama byłam zła gdy Zayn odszedł z One Direcition, kasowałam jego zdjęcia, usuwałam go z opowiadań( też coś tam jeszcze piszę ale teraz to już tylko dla siebie), i od obserwowałam konta na różnych portalach. Ale teraz już mi trochę przeszło, choć miałam jeszcze jeden mały kryzys gdy wyszła jego piosenka i radio puszczały ją niemal non stop. Teraz już jest prawie spoko i fajnie by byłoby poczytać o takim romansie Zayn z Liamem, ale nie będę nalegać zrobisz jak będziesz chciała a opowiadanie i tak będzie genialne :)
    PS. poprzedni komentarz musiałam usunąć, jak zobaczyłam ile w nim jest błędów ortograficznych i literówek :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za rady, na pewno wezmę je pod uwagę! Pisalam do Ciebie w dm na twitterze, ale chyba nie przeczytałaś :) buziaki x

      Usuń
  4. Wiem, że to dopiero tydzień przerwy, ale tak jakoś się boję, że znowu znikniesz. Proszę daj jakiś znak, że wciąż z nami jesteś i kiedy możemy spodziewać się następnego rozdziału.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie znikam, nie znikam, pracuję i trochę mniej czasu mam. Ale właśnie zabieram się za kolejny rozdział :) <3

      Usuń
  5. Cześć! Dopiero dzisiaj udało mi się przeczytać "Green tea", ale jestem pod wrażeniem. Naprawdę mi się podoba. Lubię zarówno pomysł na tego ff jak i postacie, które wykreowałaś.
    Podoba mi się nie tylo ten kruchy Harry, oraz cudowny Louis, ale także bardziej poboczne postacie jak Zayn, Niall czy Ed. Albo nawet Jay. :D
    Jestem szczęśliwa z powodu Larry'ego, mam nadzieję, że między nimi nic się nie popsuje. :D (i mówi to osoba, która na ogól nie przepada za przesadnim fluff'em, więc to o czymś świadczy :D)
    Mam także nadzieję (Zayn pewnie też ^^), że Ziam jakoś się rozwinie ponieważ... Ponieważ tak. :D Nie no, po prostu byliby tutaj świetni jako para. Zayn na to zasługuje. :)

    Gdyby była taka szansa, mogłabyś powiadamiać mnie o nowych rozdziałach? Tutaj jest mój tumblr: http://ostatniakropla.tumblr.com/ Byłabym wdzięczna, bo naprawdę jestem ciekawa dalszego losu naszych bohaterów. :) (podałabym konto na tt, ale niestety nie mam już do niego dostępu)
    Swoją drogą, trochę szkoda, że nie publikujesz tego także na tumblrze (a przynajmniej ja nie mogę znaleźć informacji, że to robisz), przez to prawie umknąłby mi ten fick, a to byłaby wielka szkoda :( (chociaż przyznaję, że dowiedziałam się o nim właśnie z tumblra)

    Pozdrawiam i życzę weny,
    Pam xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Awww, bardzo dziękuję Ci za komentarz (bardzo bogaty we wrażenia i emocje) i cieszę się, że jednak do mnie trafiłaś! :) Prowadziłam konto na tumblr, które wciąż gdzieś tam wisi, dopóki nie przerzucę wszystkiego tutaj. Miałam problem z tamtą witryną, nie potrafiłam sobie poradzić z wrzucaniem tekstów, z zakładkami... a nie miał mi nawet kto pomóc, więc wracam tutaj - na bloggera - gdzie czuje się o wiele lepiej.
      Co do Ziama - chyba rozwinę ten wątek skoro mnie tak prosicie!
      Dziękuję jeszcze raz!
      Na pewno dam znać x
      Buziaki!!!♥

      Usuń

Dziękuję :)

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka