Green tea. - Rozdział 10.


Link do masterposta: KLIK

Harry chciałby wierzyć w słowa Louisa. I tak długo, jak ten jest obok niego - robi to. Wstaje, gdy sędzia wchodzi i prosi swojego prawnika o zgodę na składanie zeznań. 

- Jesteś tego pewny? Nie będzie odwrotu - mówi mu adwokat, ale tak, Harry jest pewny, zrobi to dla siebie i dla Louisa, bo chce ich wspólnej przyszłości. Chce tego bardziej, niż przypuszczał dotychczas. 
- Panie Tomlinson, popiera pan to? - pyta, a Louis potwierdza prośbę. - Jeśli Harry się złamie...
- Myślę, że mój pacjent jest na siłach to zrobić, jego zeznania są kluczowe i wywrą większy efekt na żywo niż nagrana taśma, którą - jakkolwiek - sędzia może odtworzyć ponownie.

Pan Adams przyjmuje polecenie i podchodzi do sędziego. Ten notuje coś w swoich dokumentach, po czym otwiera rozprawę. Zostaje odczytany akt oskarżenia, Louis nie słucha, obserwuje Harry'ego, który nerwowo przygryza wargę.

Chciałbym, by było już po wszystkim, myśli, chciałbym żebyś nie musiał przez to przechodzić.

Mijają sekundy, a dziennikarze oraz media obecne na sali zostają wyproszeni z posiedzenia. Zostaje wyłączona jawność sprawy, przez co nie mogą w tym uczestniczyć osoby postronne. Fizzy i Lottie także wychodzą. Louis uśmiecha się do nich i prosi, by zostały na korytarzu. Harry chce im podziękować, ale nie może się zebrać w sobie, by zrobić krok. Wie, że Nick wciąż na niego patrzy i cóż, chciałby by przestał. Tak po prostu.

Wszystko nabiera obrotu, gdy Louis zostaje poproszony o zeznania. Ściska mocno kolano Harry'ego po czym kieruje się na wyznaczone miejsce. Stoi przed sądem na specjalnej mównicy, jego ręce drżą, więc decyduje się je puścić luźno. Przysięga mówić prawdę i tylko prawdę, po czym kieruje się, by zająć miękki fotel. Sędzia zadaje mu kilka pytań, po czym oddaje głos obronie.

Obronie Nicka Grimshawa. I to, co usłyszy tam Louis, cholera, nawet się tego nie spodziewał. Nie jest przygotowany.

- Czy to prawda, że jest pan w związku z pacjentem, panem Harrym Stylesem? - kobieta w błęknitnej garsonce zadaje mu pytanie, a jego świat nagle się zatrzymuje. 
- Słucham? - mówi cierpko i patrzy na swoją mamę, siedzącą gdzieś tam na trybunach. Szuka pomocy. Nie może spojrzeć na Harry'ego, bo wie, że by się zdradził.
- Sprzeciw! Co to ma do rzeczy?! - krzyczy prawnik Harry'ego. - Pan Tomlinson jest lekarzem Harry'ego i został zgłoszony tutaj tylko w jednym celu.
- Pani Hudson? - sędzia prosi o wyjaśnienie. 
- Doszły nas pogłoski, że pan Harry Styles jest w romantycznej relacji ze swoim lekarzem, Czy to nie ma wpływu na sprawę? Jak to się składa, że po trzech lekarzach, którym nie udało się dotrzeć do pacjenta, przychodzi młody niedoświadczony student psychiatrii i od razu skłania go do zeznań, w dodatku fałszywych - mówi spokojnie, a w Louisie aż się gotuje.
- Sprzeciw! - słychać po raz kolejny na sali. Sędzia jednak nie mówi nic. Atmosfera staje się coraz bardziej napięta.
- Panie Tomlinson, proszę nam wyjaśnić wątpliwości pani Hudson.
- Cóż, to, że jestem młodym lekarzem nie oznacza, że nie mam wpływu na moich pacjentów. Proszę skontaktować się z moim ordynatorem oraz całym personelem - już po kilku dniach pracy dostałem pochwałę dotyczącą tego, jak wpływam na pacjentów. Pan Harry Styles nie jest wyjątkowy, jak ujęła to pani Hudson. Staram się wszystkich moich pacjentów traktować równo, dawać im wsparcie i pomoc, jakiej potrzebują. Może pan Harry Styles potrzebował czasu, może te trzy lata w ośrodku dały mu szansę na otwarcie się. Może, gdyby któryś z panów - wskazał na lekarzy siedzących na sali - pracowałby dłużej na oddziale byłby tym, który siedziałby tu za mnie. Nie wiem, jedno co wiem to fakt, że pan Harry Styles został mocno skrzywdzony. I teraz po latach milczenia, próbuje Wam to powiedzieć głośno, powinniście go posłuchać. - zakańcza, czując na sobie oczy wszystkich.
- Dziękuję, panie Tomlinson. Pytanie zostaje jednak podtrzymane.
- Pytanie?
- Czy jest pan w jakiejkolwiek relacji, czy to romantycznej, czy to intymnej z pana pacjentem, Harrym Stylesem?
Na sali gości cisza. Już nawet nikt nie protestuje. Słowo sędziego waży więcej.
Louis czuje, jak jego tętno rośnie. Wie, że jest dobry w kłamaniu, wie, że te wszystkie zajęcia z aktorstwa, które brał w szkole średniej nie pójdą na marne. Jednak wie też, że Harry tu siedzi i patrzy, i słucha, i wie, że prawdopodobnie złamie mu serce.
- Nie. Pan Harry Styles nic dla mnie nie znaczy. Jest moim pacjentem i na tym opiera się nasza relacja - mówi przekonywując sędziego i wszystkich dookoła. Nie patrzy na chłopca w lokach, nie może, bo wie, że jeśli to zrobi jego serce pęknie trzy razy mocniej.

Rozprawa toczy się dalej. Zadają mu jeszcze kilka pytań o sposób pracy z pacjentem oraz o to, kiedy i jak Harry wyznał mu prawdę. Szybciej, myśli Louis. Kończcie to już, chcę wyjaśnić wszystko Harry'emu. W przerwach od mówienia próbuje złapać wzrok chłopaka, ale bezskutecznie. Siedzi on tam ze spuszczoną głową i słucha. Albo przynajmniej stara się.

Kiedy siada wreszcie na swoje miejsce, kładzie dłoń na udzie Harry'ego i lekko ją pociera. Nie zostaje odepchnięty, więc odbiera to jako dobry znak, niemniej Harry nawet na niego nie patrzy, więc Louis naprawdę nie wie, co ma myśleć. To w pewien sposób boli, ale decyduje się poczekać z dramatycznymi wyznaniami do zamknięcia sprawy.

Chwilę później zostaje ogłoszona przerwa. Wszyscy opuszczają salę, Harry jest jednym z pierwszych, którzy wychodzą na korytarz. Louis dociera tam znacznie później. Szuka chłopaka w tłumie ludzi i mediów, ale nigdzie nie widzi kręconej czupryny.
- Lottie, gdzie on jest?
- Poszedł do łazienki, tędy - wskazuje mu siostra, marszcząc brwi. - Coś poszło źle?  - Louis posyła jej tylko spojrzenie i biegnie za pacjentem. Swoim pacjentem.
Dociera tam w kilka minut. Harry stoi przy umywalce, opiera się o nią rękoma, nie patrzy w lustro. 

- Cześć - mówi głupio Louis. - szukałem Cię - upewnia się, że drzwi od łazienki są zamknięte, po czym bierze Harry'ego w ramiona. Chłopak zaczyna płakać, mocny szloch przechodzi przez jego ciało, ale Louis tam jest i gładzi jego plecy, i będzie już zawsze.

- Przepraszam, przepraszam, przepraszam - szepce mu do ucha. - Przepraszam, wiesz, że nie miałem tego na myśli, wiesz, że musiałem to zrobić, by Cię chronić. Harry kiwa głową, a potem się śmieje. Louis patrzy na jego twarz. 

- Co?
- Myślałeś, że w Ciebie zwątpiłem? Po tym wszystkim? - pyta chłopiec, a Louis czuje się źle.
- Nie chciałem żebyś pomyślał...
- Louis, znam Cię, wiem, co zrobiłeś - mówi.
- Dlaczego więc płaczesz?
- Boję się - jego ramiona drżą - boję się tego, co będzie potem - nie mam nic, boje się wolności i bycia na zewnątrz, boję się... że Cię zawiodę. Byłem tym wszystkim, tym bałaganem w ośrodku i jakoś mnie poskładałeś. Co jeśli rozsypię się znowu? Tam? Na wolności?

Louis musiałby skłamać, mówiąc, że te słowa go nie wzruszyły.

- Kochanie, mówiłem Ci, nie jesteś zepsuty - mówi czule i ociera łzy chłopca. - Pozwól... pozwól mi pokazać - i z tymi słowami zamyka ich usta razem, czując jak mrowienie przechodzi od najmniejszego palca do czubka głowy. Są perfekcyjni, dla siebie, tak, są.

- kocham Cię - szepce Harry'emu na ucho i nawet jeśli ten nie jest jeszcze gotowy, by odpowiedzieć, Louis poczeka. Ma czas. Obaj mają, planując ich wspólną przyszłość.

Sala rozpraw ponownie zapełnia się ludźmi, jest dużo osób po stronie Nicka Grimshawa, ale to głównie jego rodzina i przyjaciele. Mało kto wierzy, że mógł to zrobić. Kiedy Harry recytuje słowa przysięgi, Louis zaciska mocno kciuki. Wie, że da radę. 

Pół godziny później, Harry jest bałaganem. Niczym jednak, z czym Louis nie mógłby sobie poradzić. W chwili, gdy zostaje zwolniony z pytań, Louis jest poproszony, by zabrał go do specjalnego pokoju. Tam może się uspokoić. 

Strażnik stoi przy drzwiach, gdy Louis głaszcze plecy Harry'ego i szepce mu uspokajające słowa.
- Wiem, że to było trudne, ale zrobiłeś to, powiedziałeś wszystko, Harry. Jestem z Ciebie taki dumny. Powiedziałeś to przy wszystkich.
- On...on słuchał? - chlipie Harry, a Louis przytakuje. - W momencie, gdy zacząłeś mówić, wiedział, że spieprzył. Wiedział to Haz. On...on się przyzna, czuje to.
- Cz-czy dasz mi coś na u-uspokojenie?- wciąż drży, a jego głos zapada się.
- Jesteś pewny? Będziesz ospały na lekach. - Louis pociera jego ramię.
- Proszę... nie mogę na niego patrzeć, boję się-ę.
- Dobrze, podciągnij rękaw. - Louis otwiera walizkę i przygotowuje odpowiednią dawkę. - To powinno pomóc - aplikuje mu lekarstwo, patrząc, jak znika ze strzykawki. - Zrobione - podaje wacik, a Harry przymyka oczy i pociąga nosem. 
- Dziękuję. Za wszystko.

Louis posyła mu uśmiech.

Kiedy wracają na salę, zeznania Nicka się kończą. Sędzia prosi o spokój i przesłuchuje kolejnych świadków. Prawnik Harry'ego jest prawie pewny, że rozprawa zostanie przeniesiona na inny dzień, gdy do sali wbiega kobieta. Strażnik próbuje ją zatrzymać, ale bezskutecznie.

- Kto to, do cholery? - szepcze Louis pod nosem.
- Kim pani jest? - pyta sędzia.
- To moja matka - mówi Harry, nim mdleje. Na szczęście Louis jest tam, by go złapać na czas. Dzwonią po karetkę, gdy nie mogą go dobudzić.

~*~

Szpital nigdy nie wydawał się Louisowi być tak pustym, jak ten teraz. Harry wciąż jest nieprzytomny, ale stabilny. Potrzebuje kilku godzin, by odzyskać świadomość. Louis jest przy jego łóżku. Gładzi delikatnie jego dłoń, gdy do sali wchodzi kobieta. Ta sama kobieta, która przeszkodziła w rozprawie.

- Witaj - mówi ostrożnie - jestem Anne Styles - podaje mu rękę, ale nim zdąża powiedzieć coś więcej, do sali wbiega mała dziewczynka.
- Louis! - rzuca mu się na ręce.
- Rose, jak urosłaś! - cieszy się chłopak, po czym tuli ją do siebie.
- Tęskniłam - mówi, jakby w tajemnicy - Czy tata śpi? - pokazuje na Harry'ego.
- Tak, kochanie, niedługo się obudzi - obiecuje jej, a ta skacze z radości.
- Przepraszam, mówiłam jej, by poczekała - odzywa się Debbie, wchodząc do środka. Jest w dziewiątym miesiącu ciąży i wygląda oszałamiająco.
- Wow, kwitniesz - komplementuje ją Louis. Anne wydaje się nie wiedzieć o co chodzi, jest zagubiona i już ma wyjść, gdy Tomlinson proponuje jej kawę i rozmowę w bufecie.
- Idź, będę tu z nimi, daleko nie pobiegnę - żartuje, a Louis posyła jej ciepły uśmiech.

Szpitalny bufet wydaje się być w porządku na taką rozmowę. Louis nie wie jednak czego oczekiwać. Zamawia kawę i jakieś ciasto, po czym siada na przeciw kobiety.

- Jest pan lekarzem Harry'ego, prawda? - pyta, a on przytakuje. - Czy z nim... czy jest z nim dobrze?
- Będzie z nim dobrze, to wiem i mogę pani obiecać. Był w szoku, nie spodziewał się, cóż, proszę mi wybaczyć, ale... zobaczyć trupa? Bo to jest tym, kim była pani przez ostatnie trzy lata? - waha się na swój ostry ton.
- To nie tak, panie...
- Wystarczy Louis.
- To nie tak, Louis. Brałam udział w tej strzelaninie, Nick zabił... - nabiera powietrza. - Rzecz w tym, że straciłam przytomność, kiedy karetka zabrała mnie na obdukcję, nie pamiętałam nic. Urywki. Byłam w ogromnym szoku, kochałam tego chłopca... był jak mój syn. Dopiero po wielu terapiach doszłam do siebie, nie wiedziałam, co się stało z Harrym, bo zwyczajnie go nie pamiętałam... Wiem, że to długo trwało. - roni łzę, a Louis nie wie, czy ma jej współczuć, czy nie.
- Najważniejsze, że Harry jest wolny - mówi Tomlinson a ona się zgadza, mimo tego iż nie wie, jakie piekło przeszedł jej syn. Mają sobie wiele do powiedzenia. 

Rozmawiają jeszcze godzinę, nim kobieta decyduje, że musi wrócić do pracy. Zostawia Louisowi swój numer i prosi, by zadzwonił, gdy Harry zgodzi się z nią porozmawiać. Nie chce się narzucać, tłumaczy. Louis nie wie, czy powinien jej wierzyć, jednak to wciąż decyzja Harry'ego. Gdy wraca do szpitalnej sali, widzi śpiącą na piersi Harry'ego Rosie. Rozczula się na ten widok.

- Nie mogłam jej powstrzymać... - mówi Debs.
- To w porządku. Jak się czujesz? - wskazuje na brzuch, a ona się uśmiecha.
- Myślę, że to już niedługo - odpowiada, a Louis nic nie może poradzić na rosnące w jego głowie myśli na temat dziecka. Chciałby mieć kiedyś dziecko.

Goście wychodzą jakiś czas później, gdy Harry wciąż śpi. Zjawia się Gemma i Liam, zostawiają kwiaty i czekoladki, martwią się, ale Louis ich uspokaja. To jego jedyne zajęcie. Jest tam też Jay i Lottie. 

Dochodzi północ i Louis jest naprawdę zmartwiony. Harry nie obudził się jeszcze. Lekarze uspokajają, jednak to nic nie daje. Czuje, że jeszcze chwila i zacznie płakać. Wtedy Harry decyduje się ruszyć ręką. Louis myśli, że mu się to śni, więc wciąż masuje delikatnie skórę jego dłoni.

- Louis?- chrypie, marszcząc czoło. - Jestem... - pyta, a przez jego ciało przechodzi dreszcz.
- Jesteś wolny, kochanie, jesteś całkowicie oczyszczony z zarzutów - całuje go miękko, zdając sobie sprawę, że to wszystko jeszcze do niego nie dociera.
- Naprawdę? - w jego oczach formują się łzy. - Dlaczego jesteśmy w szpitalu?
- To...zemdlałeś na widok...
- Mojej mamy. Więc była prawdziwa? To...
- Była, jest... przyszła tu, ale spałeś. Było tu tak wiele osób, Haz. Gemma i Liam, Lottie, moja mama, Debs z Rosie.
- Rose przyszła?
- Tak, kochanie, spała na Twojej piersi ponad dwie godziny.
- Mój mały skarb - Harry łączy ich czoła ze sobą. - Louis?
- Tak?
- Kocham Cię - płacze cicho i tym razem to on inicjuje pocałunek, przybliża się delikatnie do ust Louisa i pozwala łzom płynąć po policzkach.
- Wygraliśmy to, wygraliśmy.

Od autorki: Co myślicie o mpregach? :)
Przepraszam, że dziś jest krótszy, niż zwykle, ale jestem chora od ponad dwóch tygodni, piszę to z gorączką i chorymi zatokami i nie dam rady więcej. Wynagrodzę w następnym. Trzymajcie się.

12 komentarzy :

  1. Widzę, że sprawy powoli wychodzą na prostą, a opowiadanie zbliża się ku końcowi :/ Chyba, że zrobisz jakiś nieoczekiwany zwrot i opowiadanie będzie trwało dalej :)
    Przesyłam gorące uściski, zdrowiej szybko i wracaj do nas z kolejnymi genialnymi pomysłami :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  3. Naprawdę zajebiście piszesz! Dobry ozdział już nie mogę się doczekać kolejnego. Wracaj szybo do zdrowia :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Niesamowite opowiadanie! Skąd ty wgl wzięłaś taki świetny pomysł?
    Kocham *.* ♥♥♥
    PS. Zdrowiej szybko! :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Moja ulubiona autorka genialna jak zawsze i nigdy mnie nie zawodzi :* Po prostu Kocham twoje opowiadania i nie jest to jakieś "Kocham" rzucone na wiatr. Ja je naprawdę Kocham tak jak moje ulubione książki, zieloną herbatę i trampki w kwiaty.
    Ps. Szybko wracaj do zdrówka, bo już nie mogę się doczekać kolejnych części i nowych opowiadań :)
    Ps.2 Gdy zobaczyłam, że wróciłaś postanowiłam sobie trochę przypomnieć twoje poprzednie opowiadania. I czegoś mi tu brakuje, mianowicie jednego opowiadania. Jest jednym ze starszych, już nie wiele z niego pamiętam tylko jakieś urywki. Jedną ze scen, która bardziej zapadła mi w pamieć, to ta, w której Harry znajduje nieprzytomnego Louisa na drodze i on ma amnezję. Pamiętam też, że tytuł związany był z jedną z ich piosenek. Proszę powiedz, że go nie usunęłaś, bo naprawdę chciałabym je znów przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kaja? Czy my się..znamy? Przypomniałaś mi o kimś kurde!!!
      Dziękuję za to wszystko co napisałaś. To dla mnie bardzo ważne i miłe, i awww, nie mogę powstrzymać uśmiechu.
      ps2. -> to opowiadanie jest usunięte, bo muszę poprawić w nim błędy... było okropne :(

      Usuń
  6. Nats, czy wciąż jesteś chora, czy po prostu się wypaliłaś i nas porzucasz? Mam nadzieję, że jednak do nas wrócisz, chciałabym dowiedzieć jak skończy się ta historia :)
    Proszę odpowiedz mi bo się martwię, i zapewne nie tylko ja :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie, piszę <3 nowy rozdział w przygotowaniu. W międzyczasie zapraszam na mojego osobistego bloga: dwawarkocze.blogspot.com :)

      I dziękuję!♥

      Usuń

Dziękuję :)

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka