Pairing: Niam/Ziam + wątki larry'ego.
Od autorki: Jakiś taki wyjątek w mojej "karierze" pisarskiej. Stary, ale lubię go. Jest dobry. Tak czuję. Miłego czytania.
~*~
Kiedy Liam otwiera oczy, potrzebuje naprawdę kilku sekund, by zdać sobie sprawę z tego, że popełnił błąd. Gdy jego źrenice wreszcie przystosowują się do promieni słonecznych, jakie wpadają przez rozsunięte rolety, może zauważyć ciało Mulata, otulone cienkim prześcieradłem. Ostrożnie przypatruje się jego plecom, które pokrywają drobne zadrapania i malinki, o kurwa, myśli, to nie może być prawda, ale gdzieś w głębi duszy wie, że jest i wie, że to najgorsze, co mógł zrobić. Desperacko próbuje odszukać w głowie moment, w którym stracił kontrolę nad sobą, ale nic nie wraca, żadne wspomnienie, oprócz kilku chwil w barze, gdzie śpiący chłopak zaproponował mu jednego drinka, Liam wie, że to był jeden, tylko jeden, jest tego pewien, więc co do cholery tu się stało. Nie jest w stanie dłużej analizować ostatnich wydarzeń, bo powieki Zayna unoszą się do góry, a usta wykrzywiają w śmiałym uśmiechu. Sposób, w jaki ten idiota przygryza język, Liam czuje, że robi mu się słabo.
- cześć ślicznotko – szepcze, próbując pochwycić jego dłoń, ale Payne się odsuwa, uniemożliwiając mu ten ruch.
- dlaczego tu jestem? - pyta nieśmiało, ale w odpowiedzi otrzymuje tylko perlisty śmiech Zayna i przez chwilę, naprawdę drobną chwilę myśli, że to urocze. Karci się mentalnie, bo jego chłopak śpi właśnie w ich sypialni, jakieś dziesięć kilometrów dalej, całkowicie nieświadomy, co wydarzyło się zeszłej nocy.
- mnie o to pytasz? - udaje zdziwienie, po czym siada na łóżku i nie trudząc się, by cokolwiek zakryć, podchodzi do szafy.
- cholera! Zayn! - krzyczy Liam, ale chłopak znów się śmieje, jakby układając w głowie odpowiedź, na jego zawstydzenie.
- W nocy Ci to nie przeszkadzało – podsumowuje, a Payne wie, że jego policzki są już czerwone i gorące.
- W-w nocy? - jąka się w odpowiedzi, ale widząc kolejny szydzący z niego uśmiech, wstaje i popycha Mulata na ścianę. - mów, co się tu kurwa stało. - nie poznaje samego siebie, ale wie, że to jedyny sposób, by poznać prawdę.
- hej, spokojnie – odpycha go Malik, po czym wyciąga papierosa i odpala go wprost przed jego twarzą. - to Twój pomysł – dodaje, wypuszczając odrobinę dymu, która zdecydowanie drażni gardło szatyna.
- mam chłopaka, nie zrobiłbym tego z własnej woli!
- nie byłbym tego taki pewny, „Zayn, chodźmy, Zayn, masz taki słodki tyłek, chcę Cię wyruchać” – cytuje go chłopak, a Liam nie wierzy własnym uszom.
- nie mogłem tego zrobić – załamuje się i siada na skraju materaca, zakrywając twarz dłońmi. - to wszystko Twoja wina – syczy przez łzy, wiedząc, że obiecał Niall’owi szczerość. - wszystko to Twoja pierdolona wina!
- kochanie – zaczyna Zayn i pochyla się nad nim – myślisz, że spośród tych wszystkich pięknych chłopców, których poznałem w klubie, zarywałbym do Ciebie? - w jego głosie czuć kpinę i Liam już sam nie wie, którego momentu tego spotkania bardziej nienawidzi – seksu z nowo poznanym chłopakiem, czy rozmowy, w której dowiedział się, że wszystko zainicjował on sam.
- mam chłopaka… - powtarza cicho, bo tak naprawdę nie wie, co ma teraz zrobić ze swoim życiem. Zdradził Nialla, może nie do końca świadomie, ale zrobił to.
- może nie zaspakaja Cię wystarczająco? Wiesz, Twoje usta są… - ale Liam nie słyszy już dalszej odpowiedzi, chwyta swoje ubrania, telefon i wychodzi z pokoju, by chwilę potem opuścić mieszkanie bruneta raz na zawsze.
A przynajmniej ma taką nadzieję.
Spędza cały poranek w parku, nie jest w stanie wrócić do domu, siedzi na ławce i zastanawia się, jak powiedzieć swojemu najcudowniejszemu chłopakowi, że właśnie przespał się z innym. Niall jest zawsze dla niego taki dobry i czuły, i nigdy nie krzyczy, ale teraz Liam wie, że będzie krzyczał, a może nie? Może po prostu go uderzy i będzie po wszystkim? Liam chciałby, aby tak było, ale znów to męczące go od środka uczucie, mówi mu, że w życiu nic nie jest proste. Wyciąga telefon i naciska ikonkę szybkiego wybierania.
- Liam? Wiesz, że jest rano? - po drugiej stronie odzywa się głęboki głos.
- Rano? Harry, jest prawie dwunasta. - buntuje się chłopak.
- Rano, Payne. - powtarza nastolatek, po czym, jak udaje się Liamowi usłyszeć, poprawia się na łóżku. - Coś się stało?
- Zdradziłeś kiedyś Lou? - pyta prosto z mostu, ale szybko tego żałuje. - No wiesz…przespałeś się z innym, kiedy wy dwaj...
- Nie i nie mam najmniejszego zamiaru, Louis mnie wspaniale zaspokaja.. – śmieje się Harry, ale po chwili łapie sens tej rozmowy i przez swój krzyk wybudza ze snu leżącego obok Tomlinsona. - o kurwa, Li! No nie mów!
- Nie chciałem, Harry, ja nie wiem, jak do tego doszło… nie wiem, co mam robić – prawie płacze, a w tle może usłyszeć, jak Louis pyta swojego chłopaka, co jest grane. - przepraszam, nie chciałem Was obudzić..
- nie, to jest w porządku, Liam! Naprawdę, dobrze, że zadzwoniłeś, po prostu…po prostu, spotkajmy się, okej? Tam gdzie zawsze? Za dwadzieścia minut.
- w porządku… i Harry?
- tak?
-dziękuje.
~*~
- i po prostu obudziłeś się w jego łóżku? - pyta Louis, popijając gorącą herbatę. Jego usta są nieco sine, więc Harry zaproponował, by rozgrzać je napojem, choć starszy wie, że jest jedna, lepsza metoda na tego typu sprawy, ale ich przyjaciel ma problem, a przyjaciele są ważniejsi niż…zboczone myśli.
- tak, Lou, cholera, spieprzyłem, On mi nie wybaczy – Harry spogląda na niego z troską i delikatnie gładzi jego ramię.
- musisz z nim porozmawiać, wyjaśnić… - proponuje, ale cała trójka wie, że zdrada to nie mała rzecz, to nie pominięcie masła na liście zakupów, to coś więcej i Liam musi się z tym uporać.
- jesteśmy dla Ciebie – Tommo próbuje go podnieść na duchu, przez co szatyn wysila się na sztuczny uśmiech i wraca do picia gorącego napoju. W tym wszystkim, chociaż ona jest słodki. Napój, rzecz jasna.
~*~
Kiedy wraca do domu zastaje Nialla na kanapie. Jego twarz nie zdradza żadnej emocji, jasne włosy są w nieładzie, a oczy skupiają się na ekranie telewizora. W jednej ręce trzyma kubek, który Liam podarował mu na święta, a drugą delikatnie wystukuje jakiś rytm.
- Jesteś. - słyszy, ale to na pewno nie jest jedno z jego ulubionych powitań. - Gdzie byłeś? - pyta blondyn, a Liam czuje, jakby chłopak wiedział już wszystko i to z drugiej ręki, czuje się stracony.
- Musiałem…spotkać się z Lou..i – nie udaje mu się dokończyć, bo Niall odstawia naczynie na stół i staje naprzeciw niego. - gdzie byłeś w nocy, Liam? - pyta łagodnie, a szatyn myśli, że to jakiś żart albo ukryta kamera.
- co?
- tylko nie mów, że u Twojej mamy, dzwoniłem tam pięć razy i za każdym, Twoja siostra mówiła, że nie było Cię od tygodnia i ja… – urywa. - po prostu odpowiedz, gdzie byłeś.
Liam nienawidzi siebie za to, co zrobił. Nienawidzi każdej chwili, która sprowadziła go do tego czynu. Nienawidzi Zayna za to, że mu na to pozwolił, nienawidzi tego pieprzonego klubu, do którego poszedł, nienawidzi fatum.
- ja.. - nie wie, jak zacząć, więc siada na kanapie i zasłania twarz dłońmi. - kocham Cię, Niall. - szepcze, ale chłopak stojący obok nawet nie drgnie.
- czy to wstęp do ‘zdradziłem Cię, Niall, wybacz mi’? – pyta żartobliwie, ale gdy Liam nie porusza się przez kolejne trzydzieści sekund, zdaje sobie sprawę, że trafił w samo sedno.
- ja nie chciałem, ja nie wiem, jak to się stało, nic nie pamiętam! - próbuje tłumaczyć, ale gdy odsłania buzię, jest sam w pomieszczeniu.
Biegnie na górę i widzi, jak blondyn pakuje swoje rzeczy.
- Co robisz? - pyta przez łzy, próbując go powstrzymać.
-Chyba nie sądzisz, że będę z Tobą mieszkał, koniec z nami, Liam! To naprawdę koniec, nie potrafię, nie umiem – mówi spokojnie, choć Liam wie, że targają nim okropne emocje – po prostu mnie zostaw, jeśli mnie kochasz, daj mi odejść… – lekko podnosi głos, a Payne upada na kolana i podpiera się ręką o ścianę, połykając słone krople. Potem słyszy już tylko trzask drzwi frontowych i może pomarzyć o szczęśliwym zakończeniu…
~*~
Pierwsze kilka dni to dla Liama piekło. Płacze po nocach, a w dzień nawet się nie uśmiecha. Jest świadomy swojego błędu, jest świadomy, że to on wszystko zepsuł jakąś głupią przygodą z nieznajomym kolesiem, jest tego wszystkiego cholernie pewny, ale wciąż nie rozumie, jak do tego doszło. Co wieczór analizuje od nowa całe wydarzenie i gdy dociera do punktu z drinkiem, film mu się urywa, nie pamięta ani minut więcej, dopiero poranek w łóżku Malika i ich rozmowę, w której opalony chłopak zwalił całą winę na niego. Czy to możliwe, że wypił coś jeszcze? Nie jest pewien, ale nie może tego wykluczyć, więc ponownie zawija się w koc na kanapie, którą jeszcze całkiem niedawno zajmował jego chłopak i użala się nad sobą, bo właściwie, co mu zostało…
Gdy słyszy dzwonek do drzwi, nie chce mieć nadziei, ale gdy je otwiera, mimo wszystko musi się uśmiechnąć, bo jego przyjaciele są najlepsi na świecie.
- mamy pizzę! - krzyczy radośnie Styles, po czym wprasza się do środka.
- i piwo, dla rozluźnienia – dodaje Louis i uśmiecha się delikatnie. - pomyśleliśmy, że przyda Ci się odrobina towarzystwa.
Spędzają ten wieczór razem, oglądając jakieś nieśmieszne komedie, ale mimo wszystko chłopak jest wdzięczny, że ta dwójka, wierzy w niego i nie pozwala, by siedział sam w te okropne dni. Tęskni za Niallem, co jest oczywiste i dałby wszystko, aby móc cofnąć czas. Niestety nie może, a to boli najbardziej.
Następnego ranka budzi go dźwięk smsa, a raczej szeregu smsów, jednak gdy spogląda na swój telefon nie odnajduje żadnej nowej wiadomości. Jest zmieszany, ale poprawia tylko kołdrę i zapada w sen. Kilka godzin później ten sam dźwięk drażni jego uszy, zrywa się z łóżka i dociera do swojej garderoby, gdzie odnajduje w kieszeni swego swetra, telefon. Telefon Zayna.
Otwiera skrzynkę odbiorczą, a jego szczęka opada.
‘Słyszałem, że przeleciałeś jakąś dupeczkę!’
'O kurwa, nie mów, że to Liam Payne!’
'Niall Cię zabije, Stary, ale propsy!
'Wielki szacun, Horan może pożegnać się ze szczęściem’
’ Tak właściwie, dlaczego to zrobiłeś?’
’ Kurwa, Malik, odpiszesz, czy dalej się pieprzysz?’
’ Tabsy działają skoro Liaś odleciał. Pozdro, Stary, daj znak życia!’
Literalnie zbiera swoją szczękę z podłogi jakieś piętnaście minut później, gdy wciąż siedzi na dywanie, jego stopy są bose, a chłodne powietrze z otwartego okna na poddaszu, wywołuje lekkie ciary. O Boże, myśli Liam, a potem potrzebuje tylko chwili, by doprowadzić się do normalnego stanu, wsiąść w samochód i ruszyć w drogę. Załatwić to, co powinien zrobić już dawno.
~*~
Dojeżdża na podjazd Malika w ciągu niecałych dwudziestu minut i jest pewien, że złamał kilka zakazów, naruszył kodeks drogowy i powinien dostać mandat, ale nie dba o to, czy któraś z kamer zarejestrowała jego przyspieszoną prędkość, wchodzi do budynku, nie trudząc się nawet pukaniem. Popycha drzwi od sypialni, w której został całkiem niedawno wykorzystany, a widok, jaki zastaje wcale go nie zaskakuje. Mulat leży, jak tamtego poranka, owinięty białym płótnem, obok siedzi drobny chłopiec, którego Liam kojarzy, ale tak naprawdę nie wie skąd.
- nie bój się – uspokaja go Payne, po czym podaje ubrania, by je założył i odwraca się tyłem. - a teraz wyjdź i nigdy tu nie wracaj, to nie jest facet dla Ciebie – ostrzega go, a dzieciak wybiega z pokoju, zostawiając ich samych.
- myślisz, że go odstraszysz? Każdy chce być wyru-
- nie każdy, a na pewno nie ja – syczy Liam, po czym podnosi go do góry i rzuca lekko o ścianę – jeśli myślisz, że wrzucanie tabletek do drinków, by się z kimś przespać, jest sposobem na życie to jesteś naprawdę popierdolony – wyrzuca, na co Zayn śmieje się cicho.
- trochę zajęło Ci zorientowanie się, co jest grane, ale i tak plus dla Ciebie, rzadko się to zdarza.
- wybrałeś zły cel – Liam nie dba o swoje kostki, uderza mocno w jego twarz, a krew plami jego bluzkę. - to za to, że mnie wykorzystałeś, a to za to, że Ci uwierzyłem, a to za Nialla – uderza mocniej, po czym zostawia go pod ścianą i wychodzi.
Teraz pozostaje tylko jedno.
Jego dłonie drżą, a usta zlewają się w jedną cienką linię, gdy delikatnie naciska na dzwonek do drzwi rodzinnego domu Nialla. Jest przerażony wizją spotkania swoich teściów po tym, co się stało, ale musi doprowadzić sprawę do końca, musi przeprosić swojego chłopaka i udowodnić, że bardzo mu zależy.
- Liam – Maura brzmi spokojnie, całkiem jak jej syn, myśli chłopak i cień uśmiechu pojawia się na jego ustach.
- Zastałem Nialla? - pyta niepewnie, ale gdy kobieta wskazuje ręką, by wszedł, część emocji opada. Natychmiast kieruje się do jego pokoju, pełnego zabawek z dzieciństwa i książek o muzyce, które blondyn uwielbia. Naciska na klamkę i zdaje sobie sprawę, że powinien zapukać, ale już jest za późno. Horan leży w swojej niebieskiej pościeli, która cudownie kontrastuje z barwą jego włosów i Liam nie może się nie rozczulić. Podchodzi bliżej, po czym kładzie się za nim, delikatnie oplatając swoją rękę wokół jego talii.
- Przepraszam… - mruczy w jego plecy, świadomy, że jego (były)chłopak nie śpi. - Przepraszam, że jestem takim idiotą, przepraszam za każdą pojedynczą rzecz, która Cię zraniła i przepraszam, że musiałeś na mnie tak długo czekać.
Niall porusza się niespokojnie, ale nic nie mówi, więc Payne odbiera to za dobry znak.
- I przepraszam, że się z nim przespałem, Skarbie. Nie planowałem tego, nigdy nie mógłbym planować czegoś tak okropnego, nigdy nie chciałem Cię zranić, spędziłem kilka dni, myśląc jak do tego doszło, a dziś znalazłem to – wyciąga telefon i podaje blondynowi, który jednak nie bardzo ma ochotę go przyjąć – proszę, weź… te wiadomości… chyba się znacie, On zrobił to żeby Cię zranić. - tłumaczy Liam.
Kilka minut ciszy, gdy Niall przegląda komórkę, jest dla Liama jak wieczność. Wie, że nawalił, ale teraz przynajmniej wie dlaczego.
- Nic nie brałem dobrowolnie, Ni. - spuszcza wzrok, gdy chłopak odkłada telefon, zamyka oczy i opiera się plecami o ścianę. - możesz nie być taki spokojny? Nakrzycz na mnie, zrób cokolwiek! - prosi, ale odpowiada mu cisza. Sam, więc, zamyka oczy, ale chwile potem czuje drobne ramiona wokół swojej szyi i cholera, nie może powiedzieć, kiedy ostatnio był tak szczęśliwy.
- nie chcę na Ciebie krzyczeć, bo to nie Twoja wina. - mówi wreszcie blondyn, a z oczu Liama wypływają łzy. Chłopiec ociera je swoim rękawem, po czym wpija się w usta szatyna, nie pozwalając, by ten dłużej się smucił.
- Niall..ja..
- Liam, przepraszam, że ten idiota Cię w to wciągnął, ja naprawdę nie wiedziałem..
- masz na myśli…
- mam na myśli, że mamy dużo czasu razem, by to jeszcze przedyskutować – przytula go mocniej, a jego palce kurczowo trzymają się ubrania drugiego.
- to znaczy, że…
- tak, Liam, to znaczy, że dziś możesz spać w moim łóżku.
- nie o to pytałem idioto!
- wiem i za to Cię kocham.
Czasem jest tak, że życie płata nam figle, ale tylko po to, byśmy mogli docenić to, co mamy. Docenić to, co w każdej chwili możemy stracić. Docenić każdy moment w obecności bliskiej osoby, bo takiego samego już nie będzie. Nigdy.
- i ja Ciebie kocham, Głuptasie. - odpowiada Liam, po czym wtula się w ciepłą klatkę swojego (już) chłopaka, by poczuć go raz jeszcze, bo teraz naprawdę docenia to, co ma.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz
Dziękuję :)