Po każdej burzy wychodzi słońce - one shot




 Od autorki: Krótki one shot napisany parę lat temu dla kogoś...a może o kimś... (Tak jak mówiłam - uzupełniam spis swoich prac). 

~*~

- Niesamowite – pomyślałam zaciskając pięści na parapecie okna. – Przerażająco niesamowite... – mruknęłam cicho, pozwalając na chwile odpłynąć myślom.
- Co takiego, kochanie? – poczułam, jak jej delikatne ciało oplata mnie w pasie, a rozpalony policzek przylega do mojej szyi. – Mam nadzieję, że się nie boisz...  – szepnęła powodując motyle w moim brzuchu.

Pf, ja? Pomyślałam.

Jeden błysk, drugi, grzmot.

- Drżysz… - jej głos podrażnił moje bębenki, a dłonie delikatnie potarły nagie ramiona. – Drżysz, Mała.
- Ja... – próbowałam tłumaczyć, ściskając kurczowo dłonie, co było efektem strachu. Żadne logiczne wytłumaczenie nie przychodziło mi do głowy.
– Shhh… to nic. Lubię Cię taką. – zamknęła mi usta, łącząc delikatnie nasze wargi. 

Nie można tego nazwać pocałunkiem, ale było to jedno z najbardziej intymnych wydarzeń w naszym dotychczasowym wspólnym życiu.

-Taką? Mów dalej… - mruknęłam, zamykając oczy. Pojedyncze błyski rozświetlały moją twarz, grzmoty wprawiały mnie w zakłopotanie, a jej dotyk był jak marzenie. W żaden sposób potrafiłam poradzić sobie ze strachem, który paraliżował moje ciało.
- Ufasz mi? – spytała nagle ściskając moją dłoń, jakby to była najważniejsza odpowiedź pod słońcem. Otarłam twarz, zdając sobie sprawę, że moje policzki są ogromnie gorące. Z pewnością wyglądałam, jak wtedy… w dniu gdy Ją poznałam.

Był ciepły, ale deszczowy poranek. Siedziałam w pociągu, wertując kolejne strony czasopisma Glamour. Zwykle nie czytałam takich pisemek, ale zwycięstwo Zuzy w Top Model wiązało się nieodwołalnie z zakupem tej gazety. Właśnie lustrowałam jedną z jej wypowiedzi, gdy do moich uszu dotarł słodki, ociekający niesamowitą subtelnością głos. Niechętnie podniosłam wzrok, a moje oczy ujrzały wysoką szatynkę o wyjątkowo zielonych oczach. Na moment odjęło mi mowę i na moje nieszczęście dziewczyna musiała drugi raz powtórzyć pytanie. Kilka minut później siedziała obok. W przedziale było sporo osób, matka z dzieckiem, jakiś adwokat i może para nastolatków, miziających się bez ustanku. Momentami miałam ochotę zwrócić im uwagę, ale przypomniałam sobie poprzednie wakacje, moje wybryki i ta myśl prędko opuściła moją głowę. Chciałam też nawiązać jakiś kontakt z nową pasażerką, ale niezręcznie się czułam w towarzystwie tylu obcych ludzi. Myślę, że Ona także nie wiedziała od czego zacząć.

Po kilku przystankach zostałyśmy zupełnie same w przedziale.
Dziś mieszkamy razem. 

~

- Kochanie, ufasz? – powtórzyła pytanie, a ja zastygłam, nie wiedząc, dlaczego w ogóle pojawiło się ono na jej ustach.
- Oczywiście, jak możesz wątpić? – syknęłam, otwierając oczy. Spojrzałam przez okno. Wcale nie robiło się jaśniej, wręcz przeciwnie. Przerażał mnie widok błyskawic na tle granatowego nieba.
- Daj mi rękę i chodź.
- Co?
- Daj mi rękę i chodź. – szepnęła do ucha, a ja nie pytając w jakim celu ruszyłam za nią.

Po dziesięciu minutach byłam gotowa. Ubrana w różową pelerynę przeciwdeszczową i kalosze.
- Ty chyba nie mówisz poważnie? – jęknęłam, a w moich oczach pojawiły się łzy.
- Po prostu mi zaufaj. I nie płacz. – odparła, ocierając mokre policzki, a na jej ustach zatryumfował uśmiech.
- Boję się tam iść, ja tam nie pójdę – panikowałam w chwili, gdy wręczała mi czarną parasolkę.
- Po prostu się zamknij i chodź. – chwyciłam jej dłoń z obawy przed tym, że może mnie zostawić, tam gdzie nie miałam ochoty w ogóle iść.
- Wróćmy, proszę. Obejrzymy film pod ciepłą kołderką, zrobię Ci kakao, zrobię co chcesz, tylko chodźmy do domu, będę sprzątać miesiąc, ale chodźmy.. – marudziłam, stale idąc do przodu.

Stanęłyśmy na łące.

- Wariatko, tu jest niebezpiecznie! – krzyknęłam do niej i zamknęłam oczy. – Co Ty wyprawiasz? 
- Tam gdzie jesteś Ty tam ja czuję się bezpiecznie, Skarbie. – oświadczyła, a ja zamarłam. To było jedno z cudowniejszych wyznań, jakie od niej usłyszałam. – W dodatku nie straszna mi ta burza, jestem tu z Tobą. – zdjęła moje dłonie z twarzy, którymi asekurowałam się przed atakiem błyskawicy. – Rozumiesz? Jesteśmy tu razem.

Zdałam sobie sprawę, że ma rację. Wszelkie przeszkody są do pokonania, gdy ma się osobę, która nas kocha. Ogłuchłam na cały świat, nie czułam zimna, strachu, nie widziałam błysków, nie słyszałam grzmotów. Jedyny dźwięk, który docierał do mnie to jej słowa, słowa, które chłonęłam z niecierpliwością.

Nagle podeszła bliżej, rzucając parasolkę na ziemię chwyciła moje ręce. 
- Jesteś dla mnie najważniejsza, nigdy w to nie wątp. – odparła, patrząc mi w oczy. Moje serce przyspieszyło. Duże krople spadały na nasze włosy, peleryny. Ale to nic. Poczułam jak jedna z jej dłoni zsuwa mi kaptur.

Nie zdążyłam zapytać, a jej słodkie usta naparły na moje spierzchnięte wargi i odnalazły swoje właściwie miejsce. To był nasz pierwszy pocałunek w ekstremalnych okolicznościach. Pierwszy pocałunek w deszczu. Wymarzony. 

Chwilę później walnął grzmot, a moje usta z trudem oddzieliły się od jej.
- Marzyłam o tym, odkąd Cię ujrzałam. – szepnęła, łącząc nasze czoła.

Pamiętaj, po każdej burzy wychodzi słońce.
Moim Słońcem jesteś Ty.

1 komentarz :

  1. O widzę coś nowego, nie związanego z chłopakami, bardzo fajny. Zamierzasz napisać coś jeszcze w tym stylu, znaczy nie związanego z nimi? Ciekawi mnie też dla kogo, lub o kim jest to napisane :)
    PS. Możesz nie wierzyć ale kiedyś napisałam coś bardzo podobnego, tylko, że z 1D w roli głównej :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję :)

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka