Pocałuj mnie, Boo. - one shot (Larry)



image

Od autorki: Prompt, który stał się one shotem przez liczbę słów. 61 notek na tumblr. Dziękuję!

Harry i Louis przyjaźnią się od zawsze.

A przynajmniej tak odczuwa to Louis, bo za nic w świecie nie może przypomnieć sobie tego konkretnego momentu, w którym tak naprawdę wszystko się zaczęło. Jak przez mgłę wspomina przedszkole i roześmianą buzię małego chłopca, który podkradał mu co rusz zabawki i wcale nie przejmując się starszym o dwa lata kolegą odchodził do swojego kącika, by kontynuować zabawę.

Louis często mu to wypomina, a wtedy twarz Harry'ego przybiera kolor różu i chłopak nie wie, dlaczego tak się dzieje. Ma piętnaście lat, burzę kręconych włosów na głowie i piękne zielone oczy, a dotyk jego przyjaciela jest tak cudowny, że za każdym razem musi stłumić w sobie dziwne uczucie w dole brzucha. Nie jest jeszcze w pełni świadomy, co to oznacza, ale pewnego chłodnego wieczoru, gdy udaje mu się przekonać Louisa, że nie czuje się zbyt dobrze, zostaje w domu i analizuje swoje ostatnie miłosne uniesienia.

Zamiera, gdy oczywiste wychodzi na wierzch. Jest zakochany w swoim najlepszym przyjacielu, a istnienie jego dwóch byłych dziewczyn wcale nie sprawia, że tę opcję można wykluczyć.

Przez kolejne tygodnie stara się zachowywać normalnie aby nie wzbudzić podejrzeń Louisa, ale to nie takie proste, gdy osoba, którą darzysz uczuciem idzie dziesięć centymetrów od ciebie, a wasze dłonie prawie się ze sobą stykają. Harry przeklina w duchu swoje uczucia, ale miłe motylki w dolnych partiach brzucha nie odchodzą.

Mija miesiąc, a chłopak jest już całkowicie pewny, że kocha swojego przyjaciela. Sposób w jaki na niego patrzy, kształt jego ust, ciało, rozwiane włosy, czy poczucie humoru, którego Louisowi nie brak. I Harry naprawdę nie wie, co ma zrobić, bo jedyne, o czym marzy to, by go dotykać i całować, a przecież przyjaciele tego nie robią. Chyba, myśli piętnastolatek, ale ponownie musi odrzucić te sprawy na tył głowy, bo Louis podbiega do niego na jednej z przerw i nachylając się mocno, czochra jego włosy.

- Hej, Haz. - jego głos jest jak piosenka i Harry zastanawia się, kiedy zaczął używać takich romantycznych porównań. Mimo wszystko odwzajemnia uśmiech.

- Dziś jesteś sportowcem? - pyta, co jakiś czas zerkając na książkę z angielskiego, od pewnego czasu myśli o swoim pierwszy pocałunku z chłopakiem, a gdy Louis jest tak niebezpiecznie blisko, staje się to jeszcze trudniejsze.

- Po prostu miałem wf, Głuptasie – Louis przysiada obok niego, a Harry czuje ulgę. Może w końcu oddychać. Chociaż przy atrakcyjnym siedemnastolatku wychodzi mu to z każdym dniem gorzej.

(Po prostu jest taki piękny, myśli Harry i zagryza wargę, gdy jego przyjaciel lekko szturcha go w ramię!)

- Przepraszam, zamyśliłem się – tłumaczy lokaty, a Louis tylko chichocze.

(A jego chichot jest jak spełnienie marzeń, myśli znów Harry, posyłając starszemu sztuczny uśmiech).

- Coś nie tak? - pyta Louis, bo cholera, przecież zna go zbyt dobrze. - Ostatnio dziwnie się zachowujesz.

Harry zaczyna panikować od wewnątrz. Cholera,cholera,cholera.

- Po prostu mam trudny test z anglika... i no wiesz.. - kłamie, mając nadzieje, że Tommo to kupi.

- Harry, jesteś najlepszy z tego przedmiotu w całej budzie! - śmieje się, ale podnosi tyłek z podłogi. - Muszę już iść, widzimy się po lekcjach, w porządku? Cokolwiek zaprząta Twoją głowę, zrzuć to, Cupcake. - posyła mu ostatni uśmiech i odchodzi, a Harry szczerzy się jak idiota.

Nie dość, że nie uwierzył to jeszcze użył tego pieszczotliwego przezwiska, które wymyślili podczas wypadu na namioty kilka lat wcześniej. Jest niesamowicie, a jednocześnie tak do dupy, że Harry czuje się wewnętrznie rozdarty, a to nie sprzyja jego powrotom do domu...

Nie sprzyja ani trochę.

~*~

Kolejne kilka dni mijają jak zawsze – Louis wciąż jest nieświadomy tego, co się dzieje, a Harry upaja się chwilami spędzonymi w jego towarzystwie, bo przecież to jest to, co robią zakochane osoby, spędzają ze sobą czas. I mimo że nie do końca jest tak, jak sobie wymarzył, a jego najlepszy przyjaciel nie odwzajemnia uczucia, to wciąż są tu razem, a Harry naprawdę stara się doceniać małe rzeczy.

Siedzą przytuleni pod drzewem, gdy Harry myśli, że mógłby spróbować pocałunku z chłopakiem i przekonać się, czy na serio go kręcą, czy to tylko jakiś wybryk hormonów, mimo wszystko Harry nie widzi w tej pierwszej opcji nic złego, chciałby mieć chłopaka, tak naprawdę chciałby mieć Louisa, ale próbuje nie wnikać w szczegóły zbyt mocno.

- Powiesz mi co się dzieje, czy mam to wyciągnąć z Ciebie siłą? - pyta Louis i Harry myśli, że to już koniec. Zaraz go odkryje i znienawidzi.
- Boo... - jęczy Harry i układa głowę na jego ramieniu. - Wszystko jest w porządku. - znów kłamie, a może tak naprawdę mija się z prawdą, myśli. - Po prostu ostatnio nie czuję się najlepiej.
- Harry, masz piętnaście lat, powinieneś czuć się dobrze! - Louis podnosi głos, ale nie ze złości, raczej ze zmartwienia i Harry to wie. - Hej, spójrz na mnie. - I Harry patrzy, a źrenice przyjaciela skupiają się na jego. - Obiecaj mi, że jeśli będzie się coś nie tak to po prostu mi powiesz. - bierze w dłonie jego twarz, a Loczek marzy, by nigdy ich nie zabierał.
- Dobrze, Louis. - mówi smutno w pełni świadomy, że to i tak nie będzie miało miejsca. Nie może mu powiedzieć, jak bardzo go kocha, a tym bardziej nie może powiedzieć mu o gorzkich powrotach do domu. Nie chce stracić swojego przyjaciela, nigdy na to nie pozwoli. To Louis jest jedyną siłą, jaka trzyma go jeszcze przy życiu. Gdyby nie on, prawdopodobnie Harry'ego nie byłoby już tutaj. Wie to i nie może sobie pozwolić na kolejną stratę.
- Tak... chodź tu – łapie go za biodro i chce przyciągnąć bliżej, ale cichy pisk opuszcza usta młodszego i Louis nie ma pojęcia, co do cholery się dzieje. Patrzy tylko z otwartą buzią, jak Harry zabiera swoje rzeczy i ucieka w stronę przystanku autobusowego. Chce wstać, ale nie potrafi, nie może, coś go blokuje, więc pozwala przyjacielowi odjechać, a sam opiera głowę o drzewo i zastanawia się, co zrobił źle, że Harry zareagował tak drastycznie.

Próbuje przypomnieć sobie ostatnie tygodnie i dochodzi do wniosku, że piętnastolatek zachowywał się inaczej niż zwykle, był jakby ostrożniejszy, mniej mówił, ciągle siedział zamyślony, a co najciekawsze, odmówił wspólnego nocowania, czego nigdy dotychczas nie robił.

Jest źle i Louis już wie, że coś definitywnie nie gra. Zakłada plecak i biegnie w stronę domu, by wyrzucić z siebie trochę emocji. Postanawia dać młodszemu czas, a gdy jutro spotkają się przed szkołą, zapyta o wszystko i na pewno wyjaśnią każdą kwestię. Tak, taki jest plan. Ma nadzieję, że tym razem Harry mu nie ucieknie.

I plan byłby idealny, gdyby nie to, że następnego dnia jego przyjaciel nie pojawia się w ich umówionym miejscu. Louis jest zawiedziony lub smutny, sam nie wie, jak opisać te uczucia, ale to z pewnością nic dobrego. Chce opuścić lekcje, ale przypomina sobie o niezaliczonym teście z francuskiego i ze spuszczoną głową wchodzi do budynku szkoły.

Mniej więcej w tym samym czasie, Harry zrywa się z łóżka i zdaje sobie sprawę, że zaspał. Prędko wyszukuje ubrania, wyrzucając połowę szafy, która i tak prosi się o uporządkowanie, po czym zamyka się w łazience i wyciąga puder swojej zmarłej tragicznie siostry, by zapudrować siną szyję. Wie, że musi, inaczej nie będzie mógł pokazać się w szkole. W duchu dziękuje Gemmie, że miała go tak dużo i może to nie na miejscu, ale uśmiecha się do niej i ma nadzieję, że Ona także to robi.

Poprawia włosy i schodzi na dół, gdzie zastaje podpitą matkę, próbuje ją wyminąć, gdy ta wymierza mu mocny policzek. Syczy głośno i patrzy na nią pytającym wzrokiem, przez co ona wybucha histerycznym śmiechem. Chłopak jest o krok od płaczu, ale postanawia nie dawać jej satysfakcji i odchodzi w stronę drzwi. Niestety nie udaje mu się ich otworzyć, bo czuje na swoich włosach jej palce. Mocno szarpiące jego drobne loki.

- Mamo, mamo, p-przestań – płacze, gdy ta ciągnie go na dywan w salonie. - p-proszę! - jednak ona nie ma litości, kopie go lekko w brzuch, ale Harry i tak czuje, że zaraz eksploduje.
- Jesteś takim gówniarzem, Harry – warczy kobieta i odpala papierosa – niczego Cię nie nauczyłam ty pierdolony gówniarzu – dodaje, a chłopak nie wstrzymuje już łez.
- Mamo, proszę, chcę iść do szkoły – błaga chłopiec, mimo że zdaje sobie sprawę, iż to nic nie da. Czuje w jej oddechu odór alkoholu zmieszany z dymem tytoniowym. Chce mu się wymiotować. I sam nie wie, czy to z powodu zapachu, czy może z nerwów.
- Niczego Cię kurwa nie nauczyłam! - krzyczy kobieta i uderza z całej pięści w jego klatkę piersiową. Harry mógłby jej oddać, ale jest gentlemanem, nie bije kobiet, nie bije własnej matki. Mógłby się bronić, ale kolejny cios w ramię, unieruchamia go na podłodze.
- P-proszę – jego głos jest już znikomy, bo łzy, które połyka uniemożliwiają jakiekolwiek wypowiedź.
- Chcesz iść do szkoły i patrzeć na tego skurwiela, Tomlinsona! - syczy podle, a oczy Harry'ego się rozszerzają.
- Myślisz, że nie wiem? Jestem taka głupia, że nie widzę, jak pedalski jesteś? - śmieje się głośno.
- Czytałaś mój pamiętnik... - mówi cicho, ocierając policzki ze słonej cieczy.
- Czytałam i spaliłam – fuka kobieta, a Harry może przysiąc, że jej nienawidzi, choć wcale nie powinien, jest przecież jego matką.
- Jak mogłaś! - krzyczy, czego prędko żałuje, bo kobieta wyciąga gruby pas i wykorzystuje go na gładkiej skórze chłopaka.

Harry płacze i krzyczy wniebogłosy, i już naprawdę nie wie, co ma zrobić, chce po prostu umrzeć, bo nie ma pojęcia, jak długo będzie jeszcze w stanie to wytrzymać. Zagryza policzki od środka i czuje metaliczny smak krwi rozprzestrzeniającej się w jego jamie ustnej.

- Jesteś najgorszym dzieckiem, jakie miałam! Beznadziejny, głupi gówniarz – oświadcza kobieta i przechyla butelkę, po czym kopie Harry'ego po raz ostatni, pluje na jego twarz i każe mu się wynosić.

Gdy Harry leży już na łóżku w swoim pokoju, nie może uwierzyć, jakim cudem udało mu się do niego dotrzeć. Jest cały siny i zakrwawiony, a jego oczy opuchnięte. Twarz pokrywają drobne białe plamki, które zawsze wyskakują mu po płaczu i cholera, naprawdę marzy, by zasnąć i już się nie obudzić. Chce mu się ogromnie pić, ale z powodu bólu nie potrafi wstać z łóżka, nawilża usta śliną i wyciąga telefon z kieszeni.

Przez chwile myśli, że napisze do Louisa, ale potem przypomina sobie swoją obietnicę. Nie może go stracić. Wchodzi na Twittera, gdzie jest anonimowy i może napisać wszystko. Ma na ikonce Johna Mayera, swojego ulubionego wykonawcę i jest szczęśliwy, że na tym portalu ludzie nie oceniają go tak, jak robią to jego bliscy.

Przez kolejne pół godziny wylewa swoje wszystkie emocje w krótkich postach i jest mu trochę lżej, ale wciąż nie tak jak powinno, wie to doskonale.

Zasypia zapłakany i obolały, i ma nadzieję, że gdy się obudzi będzie ze swoją siostrą.

~*~

Louis wraca do domu, po całym dniu w szkole i jest mu przykro, że nie otrzymał od Harry'ego żadnej wiadomości, mimo że sam wysłał mu co najmniej cztery, a może i sześć. Próbuje zignorować to zjadające go od środka uczucie i siada przy komputerze, przepraszając mamę za brak apetytu.

Błądzi po facebooku i myspace, mając nadzieję, że może tam jego przyjaciel zostawił choćby krótką wiadomość, ale ponownie się myli, zatrzaskuje więc laptopa i podpiera ręce na łokciach. Patrzy bezmyślnie przez okno, gdy przypomina sobie, że lokaty wspominał kiedyś coś o jakimś portalu z ptaszkiem. Wyszukiwarka pomaga mu w 0,39 sekundy i to chyba pierwszy sukces tego dnia. Odnajduje Twittera, gdzie prędko zakłada konto i zaznajamia się z instrukcją. Nie pisze nic, próbuje znaleźć konto Harry'ego, ale po dwudziestu minutach zdaje sobie sprawę, że to nie takie proste. Klika w wyszukiwarkę coś w stylu 'nie idę do szkoły' i przegląda każdy profil, z którego w przeciągu ostatnich kilku godzin wysłano taką treść.

Po godzinie jest znudzony i jeszcze bardziej zmartwiony, i już ma wyłączyć stronę, gdy jego wzrok przykuwa John Mayer, a raczej jego zdjęcie na ikonce jakiegoś użytkownika.

To nie może być to, myśli, ale klika na obrazek, który prędko przenosi go na profil jakiegoś chłopaka.

Nie idę dzisiaj do szkoły, nie mogę...

Moje życie nie ma sensu.

Naprawdę chciałbym to skończyć, ale jest ktoś kogo kocham.

Louis czyta z zainteresowaniem, wciąż szukając czegoś, co potwierdzi jego myśli.

On jest cudowny i ma pięknie niebieskie oczy, zrobiłbym dla nich wszystko.

Ma idealne francuskie imię...i cholera, jestem taki ckliwy.

Nie mogę się ruszać, nienawidzę jej...

Chciałbym umrzeć... moje ciało boli, nigdy nikt mnie tak nie upokorzył.

Chciałbym mieć kochającą mamę.

Chciałbym móc powiedzieć Louisowi prawdę i nie bać się, że mnie znienawidzi...

To tyle, ile potrzebuje Louis.

Zrywa się z krzesła i przepraszając mamę, wybiega z domu. Wie, że coś jest nie tak. I cholera, ma ochotę zapaść się pod ziemię, że musiał to przeczytać w Internecie. Powinien wiedzieć, powinien wiedzieć, że Harry ma problemy.

Dobiega do jego domu szybciej niż zwykle. Naciska na dzwonek, ale nikt mu nie otwiera. Wchodzi do środka i zastaje okropny bałagan. Sprawdza salon i kuchnię, ale nie znajduje nikogo. Gdy dociera do drzwi Harry'ego, przełyka ciężko ślinę i naciska klamkę. Widok, jaki zastaje, łamie mu serce.

- Cholera, Haz – mruczy pod nosem, gdy podbiega do chłopaka i siada obok. - nic Ci nie jest?

Harry otwiera oczy i czuje, że to właśnie koniec. Nie może się ruszyć, więc milczy. Louis wciąż na niego patrzy, a jego wzrok jest pełen współczucia.

- Haz...dlaczego mi nie powiedziałeś? - podaje mu rękę i pomaga usiąść, mimo bólu, jaki wypisuje się na twarzy piętnastolatka.
- Przepraszam, jestem beznadziejny – powtarza słowa swojej matki i spuszcza głowę.
- Nigdy tak nie mów – Louis klęka przed nim i łapie jego porozcinane dłonie w swoje ręce. - jesteś najcudowniejszą osobą na świecie, hej..proszę, nie smuć się.

Harry płacze z bólu i Louis prosi aby położył się jeszcze na chwilę, a sam podaje mu wodę i wyciąga z szafy jego torbę na ubrania.

- C-co Ty robisz?
- Nie zostaniesz tu ani minuty dłużej.

I Harry choćby chciał, nie ma siły protestować.

Jadą taksówką do domu Louisa i Harry nie wie, co będzie dalej, ale teraz jest bezpieczny, i bardzo mu się to podoba.

~*~

Louis siada na łóżku, gdzie kilka minut wcześniej posadził Harry'ego i lekko obejmuje go ręką., Chce powiedzieć tak wiele, chce przeprosić, że nie zauważył, ale nie wie od czego powinien zacząć, więc milczy. Harry lekko drży, więc starszy nakrywa go kocem, na co chłopak reaguje jękiem i przerzuca materiał także na jego nogi. Louis się uśmiecha.

- Harry...
- Przepraszam, że Ci nie powiedziałem... - przerywa mu chłopiec – powinienem, ale bałem się, że nie będziesz już chciał mnie znać.. i ja.. przepraszam -
- Harry, to nie Twoja wina – odzywa się Louis – to ja powinienem był zauważyć, że coś nie gra, to ja jestem złym przyjacielem...
- Nie jesteś – mówi Harry, a malinowe usta Louisa układają się w piękny kształt i jedyne, o czym teraz myśli to pocałujgopocałujgo.
- Chciałbym abyśmy nie mieli przed sobą żadnych tajemnic, hm? - proponuje siedemnastolatek, a Harry kiwa głową w zgodzie.
- Przepraszam, że Ci nie powiedziałem o moich rodzicach... nie wiem, co wstąpiło w moją matkę, nigdy taka nie była, czasem mnie uderzyła, ale..nigdy tak – odkrywa koc i patrzy na swoje sine ciało. - To okropnie boli, Lou – zaczyna płakać, a starszy chłopak nie wie, jak się zachować, więc jedyne co robi to przyciąga go do uścisku i delikatnie gładzi jego plecy.
- Już jesteś bezpieczny... nigdy nie pozwolę Cię skrzywdzić...nigdy więcej. - mówi Louis i wie, że tak będzie. Dotrzyma słowa, choćby nie wiem co.
- Jest jeszcze coś...
- Tak? - Louis patrzy na niego z ciekawością, bo cholera, te tweety, które przeczytał. One muszą coś znaczyć.
- Ale najpierw Ty musisz wyznać jakąś swoją tajemnicę. - mówi poważnie Harry, a Louis wertuje wspomnienia.
- W piątej klasie narysowałem Twój portret i powiesiłem sobie nad łóżkiem – odpowiada i może zauważyć, jak oczy Harry'ego się rozjaśniają.
- Poważnie?
- No jasne, mam go do dzisiaj – Louis całuje go w głowę i chłopiec nie jest już niczego bardziej pewny niż tego, że kocha go całym sercem. - pozwolisz żebym posmarował Twoje siniaki? - pyta niepewnie.
- Lou...
-Tak?
- Po prostu...pozwól mi pokazać..
-Co? - pyta zdezorientowany siedemnastolatek, ale nie dostaje już odpowiedzi – a może dostaje coś lepszego – bo usta pobitego chłopca delikatnie napierają na jego własne i przez kilka pierwszych sekund Louis jest w szoku, ale potem odwzajemnia pocałunek i wszystko jest takie... magiczne.

Odrywają się od siebie, a na policzki Harry'ego wpływają rumieńce. - Przepraszam, ja.. – szepcze, ale Louis przyciąga go do kolejnego pocałunku i to jest wszystko, czego potrzebują.

I to jest odpowiedź na wszystkie pytania.
Rozwiązanie na każde zmartwienie.
Mają siebie, miłość i całą przyszłość, by być razem.
Harry definitywnie się na to pisze.
I Louis także.

Tego wieczoru Harry loguje się jeszcze raz na swoje konto na Twitterze, a Louis niespodziewanie przejmuje jego telefon, po czym wpisuje krótką wiadomość.

„Louis i Harry. Na zawsze razem.”

- Pocałuj mnie, Boo.
- Twoja kolej, Głuptasie.

I Harry nie może nic poradzić. Wdrapuje się ostrożnie na półnagie ciało swojego chłopaka, by skraść z jego ust ostatni pocałunek, po czym splata ich nogi ze sobą i zasypia, słuchając bicia serca siedemnastolatka, w którym zakochał się bez pamięci.

Ze wzajemnością.



2 komentarze :

  1. Fanka twojej twórczości6 września 2016 13:16

    Pamiętam ten one shot z twojego tumblra! :) Był i nadal jest naprawdę dobry, szkoda, że nie ma on kontynuacji.
    I tak wgl to mam pytanie, bo ostatnio trochę przeglądałam twoje stare opowiadania. I zastanawiam się dlaczego to zawsze Harry jest, no nie wiem ofiarą, osobą poszkodowaną w twoich opowiadaniach? No może w NGU jest trochę odwrotnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może kiedyś? Dziękuję za miłe słowa, Twój nick też jest slodki!♥
      A odpowiadając na Twoje pytanie - nie mam pojęcia, nie zauważyłam tej zależności wcześniej... Dopiero teraz jak o tym myślę to... cóż. Harry zawsze wydawał mi się bardziej kruchy. Będąc w tym fandomie prawie od początku przywykłam do tego, że Hazz jest młodszy i wrażliwszy. Rzeczy się zmieniają... Wciąż - lubię myśleć, że to Louis jest taki opiekuńczy, a Hazz jest jego kochaniem :) <3

      Usuń

Dziękuję :)

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka